Śląsk Wrocław po zwycięstwie nad Arką Gdynia został wicemistrzem Polski. - Starożytni mówili "Finis coronat opus". Dla nieznających języków radzieckich, angielskich podpowiem, że oznacza to "koniec wieńczy dzieło" - dzieło, które nazywa się rozgrywki o mistrzostwo Polski. Zadzwonił do mnie kilka dni temu mój przyjaciel i powiedział: "Orest, ale Wisły to kurde nie dogonicie już". Oczywiście przyjąłem to jako żart. Natomiast z tych wszystkich meczów, które rozegraliśmy szczególnie na wiosnę, przy tych roszadach i kombinacjach w składzie, przy tych fatalnych, kiepskich, dobrych, bardzo dobrych fragmentach meczów zdołaliśmy utrzymać miejsce, które dało zawodnikom - widzę po szatni - ogromną satysfakcję - powiedział Orest Lenczyk.
Szkoleniowiec na pomeczowej konferencji prasowej odniósł się także do samego niedzielnego spotkania. - Mecz w pierwszej połowie to jakby próba nerwów z jednej i drugiej strony. Tu nie chodziło o to, aby słuchać co się dzieje na innych stadionach, ale wyczuwałem, że piłkarze chcą ten mecz wygrać, ale długo nie było wiadomo jak to zrobić. Z pewnością można było odczuć brak dyrygenta Sebastiana Mili. W przerwie zastanawialiśmy się jakich dokonać zmian. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to jest trzeci mecz w tygodniu - wcale nie w dobrych warunkach dla piłkarzy, bo zmęczenie było widać u jednej i drugiej drużyny. Przetrwaliśmy kryzys słabej gry natomiast był to absolutnie mecz w którym nasz Argentyńczyk pokazał to co nie tylko dostrzegałem, ale byłem pewny - jego umiejętności jak na naszą ligę są bardzo wysokie. Te kłopoty, które miał po ciężkiej kontuzji z pewnością wprowadzały go często w nerwowość. Bardzo się cieszę, że w obecności swojej żony, córki dokonał tego o czym chyba marzył po przyjeździe do Wrocławia - powiedział trener. W potyczce z Arką Gdynia napastnik rodem z Argentyny, Cristian Omar Diaz popisał klasycznym hat-trickiem.
- To wcale nie był łatwy mecz. Arka do czasu jak jeszcze nie była trafiona to pływała, potem się zanurzała po kolejnych bramkach, a jak powiedział przy pierwszej rozmowie ze mną prezydent Dutkiewicz (prezydent Wrocławia, Rafał Dudkiewicz - dop.red.) - witamy na pokładzie. Statek Śląska wypłynął, popłynął i dotarł do miejsca, które nazywa się wicemistrzostwo Polski - podkreślił doświadczony trener.
Wiadomo, że trenerowi Śląska niebawem kończy się kontrakt z klubem. Kibice WKS-u nie wyobrażają sobie inne rozwiązania jak to, że to Orest Lenczyk poprowadzi zielono-biało-czerwonych w następnym sezonie. To jednak wcale nie jest takie pewne. Sam trener unikał odpowiedzi na pytanie czy chce w przyszłym sezonie być szkoleniowcem drużyny z Wrocławia. Odnosząc się do statku, który dopłynął do wicemistrzostwa szkoleniowiec powiedział: - Muszą ludzie wysiąść, ja też wysiadam.
Sezon ekstraklasy dobiegł już końca. - Chciałem serdecznie podziękować wszystkim zawodnikom, którzy brali udział w tych rozgrywkach. Wspomnę o dwóch których tutaj już nie ma: o Vuku Sotiroviciu i Krzysztofie Ulatowskim. Pozostali wszyscy zawodnicy, którzy w meczach mieli bardzo duży wkład w to, że teraz tyle tysięcy kibiców na tym stadionie może się cieszyć. Chciałem jednak dedykować to zwycięstwo człowiekowi dzięki któremu nie byłbym trenerem - powiem nieskromnie o tej głowie którą mam. Chodzi mi o doktora Jerzego Wielkoszyńskiego, który odszedł rok temu. Za kilka dni będzie pierwsza rocznica jego śmierci. To piętno, tą mądrość przez lata z nim doświadczyłem i miałem szansę wykorzystywać w kolejnych klubach - powiedział Orest Lenczyk.
- Mnie wypada absolutnie dodać, że poprzedni trener Ryszard Tarasiewicz. który zdobył z drużyna punkty bez których pewnie teraz teraz nie było teraz tak, jak jest - zaznaczył Orest Lenczyk.