Piłkarze PGE GKS Bełchatów na Cichą przyjechali z zamiarem wywiezienia co najmniej punktu. Jednak gdy w 79. minucie doprowadzili do wyrównania, poczuli krew. Szybko jednak zostali sprowadzeni na ziemię. Trzy minuty później Kamil Kosowski otrzymał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić plac gry. - Nie mamy do niego pretensji. Gdyby "Kosa" dostał kartkę na początku, to można byłoby mieć żal. To była jednak końcówka spotkania, więc nie ma co zrzucać na kogoś winy. Mogliśmy spokojnie wybronić punkt - stwierdził po spotkaniu pomocnik gości - Tomasz Wróbel.
Torfiorze pewnego rodzaju tragedię przeżyli w doliczonym czasie gry. W polu karnym piłkę ręką zagrał Mate Lacić, a sędzia po kilku sekundach wahania wskazał na "wapno". - Nie widziałem tej sytuacji. Jeśli była ręka, to oczywiście Ruchowi należał się karny. Zresztą były to dziwne zawody w wykonaniu sędziego - zauważył pomocnik PGE GKS. - O karnego mnie nie pytajcie, bo i tak nic nie powiem - stwierdził szkoleniowiec Brunatnych Paweł Janas, który po meczu wściekły opuszczał ławkę rezerwowych.
Zdaniem zawodników z Bełchatowa sprawiedliwszym wynikiem byłby w sobotnim pojedynku remis. - Kiedy doprowadza się do wyrównania, to trzeba się z tego cieszyć. Jednak remis trzeba dowieźć do końca, a nam się to nie udało. W Chorzowie nie gra się pięknych spotkań. Punkty tutaj trzeba sobie wywalczyć - ocenił Wróbel. - Przestrzegałem kolegów, że czeka nas pojedynek na ciężkim terenie. Mecz nam się zaczął dobrze układać, ale ostatnia akcja wszystko zepsuła - dodał były kapitan Ruchu Grzegorz Baran, który mecz przeciwko chorzowianom rozpoczął na ławce rezerwowych,. - Mnie cieszyć może jedynie podanie do Nowaka, po którym Żewłakow zdobył wyrównującą bramkę - szukał pozytywów w porażce "Owca". - Potwierdziło się, że jest w nas spory potencjał - dodał Maciej Szmatiuk. - Życie zawsze oddaje to, co się wcześniej straciło. Może za tydzień... - zadumał się na koniec pomocnik PGE GKS, będąc myślami przy kolejnym pojedynku. W następnej kolejce PGE GKS zmierzy z Podbeskidziem Bielsko-Biała.