Biało-czerwoni w kwalifikacjach do najbliższych mistrzostw świata zmierzą się m.in. z Ukrainą. Seweryn Gancarczyk uważa, że nasi wschodni sąsiedzi dysponują mocniejszą kadrą narodową. Jego zdaniem jest to efekt przepisów, które wprowadzono w ukraińskiej ekstraklasie.
- Na Ukrainie są lepsi piłkarze. Pięć lat temu istniał problem z zagranicznymi zawodnikami. Słyszało się zarzuty, że futboliści z Bałkanów odbierają chleb Ukraińcom. W chwili obecnej w Premier-lidze jest limit dla obcokrajowców, więc na Ukrainę trafiają tylko dobrzy futboliści. Natomiast ci słabi bałkańscy piłkarze znajdują zatrudnienie w Polsce. Oni zapełniają polskie zespoły. Z tego powodu cierpi kadra. Dobrze, że występują w niej chłopcy z Bundesligi - Robert Lewandowski oraz Jakub Błaszczykowski. Odgrywają oni czołowe role w Borussii Dortmund. Dwaj inni kadrowicze reprezentują na co dzień 1. FC Koeln - stwierdził obrońca Lecha Poznań.
Według Gancarczyka liga u naszych wschodnich sąsiadów nie tylko prezentuje wyższy poziom, ale można w niej liczyć także na lepsze pobory.
- Oczywiście, że na Ukrainie piłkarze zarabiają więcej. Kontrakty w polskich klubach są o wiele skromniejsze. W mojej ojczyźnie trzeba odprowadzić podatek w wysokości 32 procent i nie da się go uniknąć. Do niedawna wynosił on nawet 40 procent - wyraził swoje zdanie defensor, który nie ukrywa, iż po sezonie 2011/2012 nie wyklucza opuszczenia Polski.
- Z Lechem Poznań mam jeszcze kontrakt przez rok. Później będę rozważał ponowną grę na Ukrainie. Spędziłem niezapomniane lata w Metalliście Charków, utrzymywałem ciepłe relacje z trenerem drużyny Myronem Markewiczem. Będę szczęśliwy, jeśli powrócę do ukraińskiej ligi - powiedział Gancarczyk.