- Wiem, że jest to dla Śląska historyczny mecz. Od 30 lat to najważniejsze spotkanie dla klubu. To marzenie dla każdego, aby być w fazie grupowej - mówił jeszcze przed potyczką z Rapidem Bukareszt w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Waldemar Sobota. Już teraz wiadomo, że o awans Śląska do zmagań w grupach będzie bardzo trudno. Ale po kolei...
Tym razem Orest Lenczyk, szkoleniowiec wicemistrzów Polski, nie zaskoczył i do gry desygnował taką jedenastkę, jaką przewidywali dziennikarze po środowym oficjalnym treningu. W podstawowym składzie znalazło się zatem miejsce dla Cristiana Diaza, a na ławce rezerwowych zasiadł Johan Voskamp.
Już sam początek spotkania wskazywał, że będzie to mecz walki, a Rumuni wcale nie będą się bronić. To jednak w 5. minucie wrocławianie powinni objąć prowadzenie. Po prostopadłym podaniu od Sebastiana Mili sytuacji sam na sam z bramkarzem nie wykorzystał Cristian Diaz. Chwilę później w dobrej okazji znalazł się Ovidiu Herea, lecz w ostatniej chwili piłkę zdążyli mu wybić obrońcy WKS-u.
Piłkarze obydwu drużyn starali się grać bardzo agresywnie. W związku z tym sporo było starć zwłaszcza na środku placu gry. Po jednym z takich fauli arbiter podyktował rzut wolny dla gospodarzy. Do piłki ustawionej około 25 metrów od bramki Danuta Comana podszedł Sebastian Mila i popisał się kapitalnym strzałem nie do obrony! Chwilę później zawodnicy Rapidu mogli doprowadzić do wyrównania, lecz minimalnie pomylił się Cassio.
Niestety na gola dla Rumunów nie trzeba było jednak długo czekać. W 25. minucie kapitalnym strzałem z dystansu popisał się Nicolae Grigore. Po jego uderzeniu Marian Kelemen zmuszony był do wyjmowania piłki z bramki. W tym momencie mecz zaczął się od nowa, choć w lepszej sytuacji byli już zawodnicy z Bukaresztu. Po doprowadzeniu do remisu podopieczni Razvana Lucescu ruszyli do ataku. Trzeba przyznać, że to Rumuni mieli przewagę i lepiej się prezentowali. Piłkarze Rapidu atakowali i dopięli swego w 34. minucie. Wtedy to po kontrataku jeden z zawodników Rapidu wyłożył piłkę Mihai Romanowi, a ten z bliska dopełnił formalności. Po stracie gola wrocławianie starali się doprowadzić do wyrównania, lecz nie potrafili stworzyć groźnej akcji ofensywnej. Gra defensywna Śląska pozostawiała natomiast wiele do życzenia.
Od początku drugiej połowy szkoleniowiec WKS-u desygnował do gry drugiego napastnika. Miało to znacznie wzmocnić siłę ofensywną wicemistrzów Polski. Po wznowieniu gry gospodarze szybko mogli doprowadzić do remisu. Najpierw mało zabrakło Diazowi, a chwilę potem Mili. Cenny czas upływał, a zielono-biało-czerwoni nie mogli odmienić losów spotkania.
W 79. minucie to jednak piłkarze Rapidu strzelili kolejnego gola. W zamieszaniu podbramkowym piłka trafiła do Iuliana Apostola, który pomimo interwencji Kelemena zdołał wpakować futbolówkę do bramki. Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie. Zawodnicy z Bukaresztu odnieśli we Wrocławiu bardzo cenne zwycięstwo i są praktycznie jedną nogą już w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Wicemistrzowie Polski aby się tam znaleźć w meczu rewanżowym muszą strzelić trzy gole i nie stracić żadnego. Na tę chwilę wydaje się to mało prawdopodobne, ale ponoć wiara czyni cuda... W spotkaniu rewanżowym na pewno nie zagra Sebastian Mila, który będzie musiał pauzować za nadmiar żółtych kartek.
Śląsk Wrocław - Rapid Bukareszt 1:3 (1:2)
1:0 - Mila 17'
1:1 - Grigore 25'
1:2 - Roman 34'
1:3 - Apostol 79'
Składy:
Śląsk Wrocław: Kelemen - Celeban, Pietrasiak, Wasiluk, Socha, Dudek (73' Sztylka), Elsner, Sobota (46' Madej), Mila, Cetnarski (46' Voskamp), Diaz.
Rapid Bukareszt: Coman - Duarte, Antonio, Alexa, Grigore (58' Apostol), Cassio (76' Pancu), Herea, Roman, Burca, Bozovic, Surdu (85' Grigorie).
Żółte kartki: Wasiluk, Diaz, Socha, Mila (Śląsk) oraz Antonio, Duarte, Herea (Rapid).
Sędzia: Michael Weiner (Niemcy).