- Pora więc to zmienić. Oby już dziś. Choć jestem przekonany, że Wiśle będzie niezwykle ciężko awansować. Zespół Roberta Maaskanta, grając rezerwami w Kielcach zaprezentował się momentami naprawdę nieźle, potrafił klepnąć parę podań z pierwszej piłki, przyspieszyć grę, ale to jest fajne na polskim podwórku. W pierwszym meczu z APOEL-em wiślacy grali swoim najmocniejszym składem i wtedy nadziali się na drużynę, która i pod względem wyszkolenia technicznego i zaawansowania taktycznego jest lepsza. Mam wrażenie, że rywal popadł w pierwszym meczu w samouspokojenie i dlatego przegrał. Porównując siłę zespołów i styl gry, to Wisła osiągnęła w Krakowie genialny rezultat. Gdybym miał typować na podstawie papierowych obliczeń, to moim zdaniem awansuje APOEL. Ale to jest sport, więc nie przesądzam. Choć na pewno będę nerwowo oglądał to spotkanie, papierosy położę blisko siebie - powiedział Szczęsny w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Były polski bramkarz nie wierzy nie tylko w Wisłę, ale też w zespół swojego syna - Arsenal Londyn, który walczy o Ligę Mistrzów z włoskim Udinese. Szczęsny uważa, że Wisła i Arsenal mogą spotkać się ze sobą w... Lidze Europejskiej.
Źródło: Przegląd Sportowy.