Poprawa gry nie przyjdzie z dnia na dzień - rozmowa z Arturem Płatkiem, trenerem Warty Poznań

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Pierwszy trening w Warcie poprowadził w środę. Tymczasem już w sobotę czeka go debiut w spotkaniu ligowym. Czy Artur Płatek poukłada zespół zielonych? Czy poznaniacy zanotują zwyżkę formy już w starciu z Sandecją? Jaki będzie kształt sztabu szkoleniowego? Na te i inne pytania odpowiedział portalowi SportoweFakty.pl nowy trener I-ligowca ze stolicy Wielkopolski.

W tym artykule dowiesz się o:

Szymon Mierzyński: Czy w spotkaniu w Nowym Sączu będzie widać choć cząstkę pańskiej pracy z drużyną? Uda się do tego czasu cokolwiek zmienić?

Artur Płatek: Bardzo trudne pytanie. Myślę, że określimy sposób realizowania taktyki. Na pewno nie będzie tak, że każdy robi na boisku to co mu się podoba. Sądzę, że piłkarze przyłożą się do swoich zadań i sprostają wyzwaniom. Bardzo liczę na ich doświadczenie. Może być tak, że jeden czy drugi zawodnik zrobi różnicę umiejętnościami indywidualnymi. W tej fazie pracy z zespołem mam nadzieję właśnie na taki obrót spraw. Później - po określonej ilości wspólnych treningów i wykonaniu ciężkiej pracy - drużyna powinna już grać tak jak sobie tego życzę.

Czy pana przyjście do klubu wywołało jakieś poruszenie na pierwszych zajęciach z zespołem?

- To pytanie należałoby skierować przede wszystkim do piłkarzy. Sądzę, że wszyscy chcemy jak najlepszych wyników. Większość tych zawodników grała już w ekstraklasie. Aktualnie ich tam nie ma i teraz muszą przekonać mnie, siebie oraz kibiców, że zasługują, by tam wrócić.

Jak wielu zmian w podstawowym składzie możemy się spodziewać w porównaniu z meczem z Piastem?

- Jakieś roszady na pewno nastąpią, choć trudno mi mówić o konkretach. Wszystko rozstrzygnie się na ostatnich treningach przed spotkaniem z Sandecją. Zależy mi bardzo, żeby każdego z tych chłopaków jak najlepiej poznać. Z większością z nich miałem już styczność, ale nie było okazji do wspólnej pracy. Prowadziłem dotąd tylko Marcina Klatta i Pawła Sasina. Pozostałych graczy mogłem ocenić tylko na podstawie pojedynczych meczów, albo po prostu w telewizji.

Przez kilka ostatnich lat - pod wodzą różnych trenerów - Warta grała w ustawieniu 4-5-1. Czy za pana kadencji będzie inaczej?

- Ja preferuję trzy systemy. Wybór uzależniam zawsze od kilku czynników, m. in. przeciwnika czy aktualnej dyspozycji mojej drużyny. Pracując w Pogoni, na początku graliśmy ustawieniem 4-5-1, następnie przeszliśmy na 4-4-2, by w końcówce sezonu desygnować do gry aż trzech napastników. Do tego ostatniego wariantu będę dążył, bo w tym kierunku zmierza cały świat. Jednak trzeba pamiętać, że system musi być spasowany z zawodnikami. Martwi mnie jedna rzecz. W I lidze nie ma przerw na reprezentację. Drużyny z ekstraklasy mają w trakcie rundy dwutygodniowe okresy bez meczów o stawkę i wtedy mogą podreperować niedociągnięcia. My będziemy musieli poświęcić na to któreś ze spotkań ligowych.

Do sztabu szkoleniowego ma dołączyć trener przygotowania fizycznego. Kto nim będzie?

- To Piotr Jankowicz, z którym współpracowałem już w przeszłości. Z jego osobą wiąże się ciekawa anegdota. Gdy byliśmy w Cracovii, to ten szkoleniowiec - także za moim przyzwoleniem - przykręcił śrubę piłkarzom, w efekcie przegraliśmy z Lechią Gdańsk 2:6. Śmiejemy się zawsze, że to przez niego straciłem pracę w Krakowie. Ostatnio byliśmy razem na stażach w Borussii Dortmund i Schalke 04 Gelsenkirchen. Piotr cały czas się kształci, a gdy był zatrudniony w Górniku Zabrze oraz Pogoni Szczecin, to zespoły te pod względem fizycznym wyglądały bardzo dobrze.

Czy miał pan jakiś wpływ na ściągnięcie do Warty Marcina Klatta?

- Padło pytanie o ocenę jego umiejętności. Zresztą to właśnie w Poznaniu zaliczył dotąd najlepszy okres w swojej karierze. Kiedyś nie znałem tego piłkarza, jednak muszę przyznać, że gdy byłem trenerem Pogoni, to wykonał on ogromną pracę. Odbudował swoją formę. Nie strzelił wprawdzie zbyt wielu bramek, lecz nie miał obok siebie Piotra Reissa, który kreowałby mu sytuacje.

Czy jest możliwe, że Klatt zagra już z Sandecją?

- Jest gotowy do gry. Jeśli do tego czasu zostaną załatwione wszystkie formalności, to będę mógł z niego skorzystać.

Kiedy zapadnie decyzja w sprawie ewentualnych kolejnych wzmocnień? Ostatnio mówiło się, że w Poznaniu mogą zagrać Grzegorz Rasiak i reprezentant Węgier Peter Orosz...

- Jeśli chodzi o tego drugiego piłkarza, to nie widziałem go w treningu. Myślę, że przyjście Klatta w dużym stopniu rozwiązuje problem z ofensywą. Niemniej jednak do zamknięcia okienka transferowego pozostało jeszcze kilka dni. Póki co skupiam się na najbliższych treningach i spotkaniu z Sandecją. One powinny dać odpowiedź, czy potrzebujemy nowych twarzy.

Jak pan ocenia układ sił w I lidze?

- Pod względem personalnym zdecydowanie najsilniejsza jest Pogoń. Ten zespół był mocny już w rundzie wiosennej, a latem sprowadził kilku kolejnych piłkarzy. Obecnie liderem jest Termalica Bruk-Bet Nieciecza, którą miałem okazję obejrzeć w meczu z GKS Katowice. To doświadczona drużyna z dobrym trenerem. Niewykluczone, że do końca rozgrywek będzie groźnym konkurentem Warty w walce o ekstraklasę. Ogólnie myślę, iż dopiero w grudniu będziemy mogli realnie ocenić na co kogo stać..

Od jakiegoś czasu praca w Warcie jest obarczona sporą presją. Czy da pan sobie z tym radę?

- Znajdowałem się już w podobnym położeniu, choćby w Pogoni. Właściciele klubów są tacy, jacy są. Trzeba z nimi rozmawiać, uświadamiać im pewne sprawy i uczyć futbolu. Nie boję się tego powiedzieć. Warto jednak pamiętać, że to oni wykładają spore pieniądze i za to trzeba ich szanować. Presja jest wszędzie, z tym nie powinienem mieć akurat żadnego problemu.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)