(Prawie) Udany transferowy last minute Cracovii

Niemal stuprocentowo ostatni dzień letniego okienka transferowego wykorzystali działacze Cracovii. 31 sierpnia Pasy zakontraktowały Tamira Cahalona i Jana Hoska, ale w ostatniej chwili czmychnął im Tijani Belaid, który wybrał ofertę pogromcy Wisły Kraków w Lidze Mistrzów, APOEL-u Nikozja.

W tym artykule dowiesz się o:

Nie dość, że krakowianie źle rozpoczęli sezon (po 5 kolejkach mają na koncie ledwie 2 punkty), to jeszcze linię defensywy drużyny Jurija Szatałowa przetrzebiły kontuzje Hesdey Suarta, Łukasza Nawotczyńskiego, Mateusza Żytki oraz Arkadiusza Radomskiego. Do tego przez blisko 3 miesiące Cracovii nie udało się pozyskać następcy sprzedanego do VfL Wolfsburg Mateusza Klicha. Aż do 31 sierpnia.

Ostatniego dnia okienka transferowego w Krakowie ponownie zjawił się Tamir Cahalon. Ponownie, ponieważ przed trzema tygodniami gościł już pod Wawelem, przeszedł badania medyczne, ale Pasom nie udało się jeszcze sfinalizować jego wypożyczenia z Maccabi Tel Awiw. Oprócz niego i Hoska w środę w siedzibie Cracovii przy Wielickiej 101 zjawił się również eks-gwiazdor Slavii Praga, Tijani Belaid. 24-letni Tunezyjczyk z przeszłością w młodzieżowych drużynach Interu był wolnym zawodnikiem, więc w sprawie jego pozyskania Pasy nie było ograniczone zamykającym się oknem transferowym.

- Grałem w Slavii Praga, więc dzięki temu może mi być łatwiej o aklimatyzację w Polsce. Jadę teraz zobaczyć stadion i do hotelu, a w czwartek rano wrócę podpisać kontrakt - rzucił do dziennikarzy, wychodząc późnym popołudniem z gabinetu wiceprezesa Jakuba Tabisza. Kilka godzin później okazało się jednak, że Tunezyjczyk związał się z dwuletnim kontraktem z APOEL-em Nikozja, który skusił go perspektywą gry w fazie grupowej Ligi Mistrzów. To zaskoczyło krakowską stronę.

- Dla nas głównym celem były te dwa transfery. Trzeci też może byśmy zrealizowali. Owszem, zawodnik twierdził, że rozmawia z innymi klubami, które są dla niego priorytetem, jednakże kiedy zgodził się przylecieć do nas na badania, wydawało się, że kontrakt zostanie podpisany. Umowy były parafowane, więc nie było już żadnych negocjacji. Jednak zdecydował tak, jak zdecydował. Życzę mu powodzenia - stwierdził wiceprezes Tabisz, który w czwartek w czasie oficjalnej prezentacji powitał Cahalona i Hoska w pasiastym gronie.

Od lewej: Tamir Cahalon i Jan Hosek / foto. www.terazpasy.pl

- Obie umowy są umowami wypożyczenia z opcją pierwokupu. Tamir ma już pozwolenie na pracę, jest jego certyfikat w Polsce, podobnie Jan. Obaj zawodnicy są więc do dyspozycji trenera Szatałowa. Mam nadzieję, że te transfery będą dla Cracovii wzmocnieniem, ale wszystko okaże się na boisku - stwierdził Tabisz.

- Cieszę się, że kadra powiększyła się o dwa nazwiska, ale nie chcę oceniać nowych zawodników. Na to przyjdzie czas po jakimś czasie. Teraz trzeba ich wkomponować w zespół - to z kolei opinia trenera Szatałowa, który przyznał otwarcie, że nie miał możliwości oglądania na żywo występów swoich nowych podopiecznych, ale analizował ich całe występy "z taśmy".

- Mój agent powiedział mi, że Cracovia to bardzo ciepły, przytulny klub. Poza tym wiem, że jest najstarszym klubem w Polsce - mówił Cahalon. - Jestem naprawdę szczęśliwy, że tu trafiłem i dam z siebie wszystko, żeby drużyna krok po kroku pięła się w górę tabeli. Nie przeszkadza mi, że Cracovia jest w tej chwili na niskim miejscu - z tego miejsca da się ruszyć do przodu i zaliczyć dobry sezon - przekonywał Izraelczyk. Hosek z kolei zwrócił uwagę na rozwijającą się wciąż T-Mobile Ekstraklasę: - Cracovia ma bardzo nowoczesny stadion, który robi wrażenie. W Polsce futbol jest bardziej popularny, tutaj na mecze chodzi więcej kibiców. Nie mogę się doczekać gry tutaj. Cracovia jest dobrym klubem, w którym można się rozwijać. Ma świetne zaplecze i licznych kibiców. Możliwość rozwoju była dla mnie najważniejsza. Cracovia ma wyższe ambicje i chciałbym pomóc w ich realizacji.

Cahalon i Hosek to nabytki nr "6" i "7" Cracovii w letnim oknie transferowym po Krzysztofie Nykielu, Roku Strausie, Andrzeju Niedzielanie, Mateuszu Żytce i Koenie van der Biezenie.

Źródło artykułu: