Grzyb znowu zaczyna

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Ruch pewnie pokonał na własnym stadionie Zagłębie 2:1. Dla chorzowian było to drugie z rzędu zwycięstwo na własnym stadionie. Podopieczni Waldemara Fornalika dołączyli do czołówki tabeli. Do najlepszych w Ruchu w piątkowej grze należał Wojciech Grzyb.

W tym artykule dowiesz się o:

Po golach Macieja Jankowskiego i Arkadiusza Piecha Ruch pokonał KGHM Zagłębie 2:1. Przy drugim trafieniu dla gospodarzy asystę zaliczył Wojciech Grzyb. Pomocnik Niebieskich po mizernym początku sezonu pokazał w piątkowym meczu, że jego forma idzie w górę. Do tego "Grzybek" zdążył już wszystkich przyzwyczaić. Prawy pomocnik zawsze podkreśla, że z każdym pojedynkiem gra coraz lepiej. Podobnie jest w bieżącym sezonie, który jest dla Wojciecha Grzyba najprawdopodobniej ostatnim w niebieskiej koszulce. W piątek pomocnik Ruchu dopiero po raz pierwszy brał udział w wygranej Niebieskich nad Zagłębiem przy Cichej. - Wprawdzie zwyciężyliśmy z nimi w Pucharze Polski 3:0, ale mecz był na Stadionie Śląskim. Oni wtedy byli wówczas zespołem pierwszoligowym. Również w Lubinie już kiedyś triumfowałem. Przy Cichej jednak udało mi się Zagłębie pokonać po raz pierwszy - potwierdził Grzyb. Dodajmy, że w ekstraklasie chorzowianie po raz ostatni ograli lubinian przy Cichej w... 1998 roku.

Przed sezonem wydawało się, że Zagłębie po letnich wzmocnieniach należeć będzie do ligowej czołówki. Jednak fatalny start spowodował, że piłkarze Jana Urbana pałętają się w ogonie ligowej tabeli. - Na papierze Zagłębie to zespół bardzo ciekawy i bardzo mocny. Mają trenera, którego osobiście bardzo cenię. A jednak coś się u nich zacięło. Nie potrafią wygrać. To na szczęście nie nasz problem. My mamy dziesięć punktów, a oni trzy. Podejrzewam, że przed sezonem wielu specjalistów widziałoby wszystko na odwrót. Jest inaczej i nas to cieszy - ocenił Wojciech Grzyb.

Pomocnik Ruchu w bieżącym sezonie nie strzelił jeszcze gola. Jednak zaliczył już pierwszą asystę. - Często powtarzam, że asysta cieszy nawet bardziej niż bramka. Dla mnie zaczynało to być już trochę frustrujące. To, że nie strzelam goli w przypadku pomocnika nie jest takie tragiczne, ale fakt braku asyst był denerwujący. Jak już dograłem, to znowu napastnicy nie trafiali. W końcu się udało. Ważne, że gol padł po dobrej, zespołowej akcji - cieszył się "Grzybek", który nie krył zadowolenia z faktu, że do siatki gości trafiali dwaj napastnicy Niebieskich. - Przecież od tego są. Cieszy mnie, że Arek wykorzystał moje podanie. Tłukę mu mocno do głowy, żeby widząc jak mam ustawioną piłkę szedł na krótki słupek. I tak zrobił. Gol uspokoił spotkanie i dodał nam wiary w wygraną - zdradził myśli swoje i kolegów doświadczony gracz.

W pojedynku przy Cichej piłkarze Zagłębia zagrali słabo. Goście popełniali proste błędy. Jednak zdaniem Grzyba do takowych zmuszali ich on i jego koledzy. - Zagraliśmy niezły mecz i wyeliminowaliśmy atuty lubinian. Stwarzaliśmy sobie sytuacje, bo przecież goli mogło być więcej. Szkoda tylko, że nie nam udało się zachować czystego konta - żałował straconego gola w doliczonym czasie gry piłkarz 14-krotnych mistrzów Polski.

Przed meczami z Jagiellonią i Zagłębiem Ruch przegrał z rzędu dwa spotkania. Po dwóch kolejnych wygranych podopieczni Waldemara Fornalika dołączyli do czołówki tabeli. - Zakładaliśmy, że te domowe spotkania musimy wygrać. Jaga i Zagłębię były w naszym zasięgu. Teraz myślimy już o pojedynku z Podbeskidziem - zakończył Wojciech Grzyb, który czuje na plecach oddech pozyskanego latem z Piasta Gliwice Jakuba Smektały.

Źródło artykułu: