Klątwa Rybusa podziałała i tym razem

W doskonałych nastrojach piłkarze Legii Warszawa spędzą dwutygodniową przerwę w rozgrywkach T-Mobile Ekstraklasy. Po zwycięstwie 2:0 nad Wisłą Kraków, podopieczni Macieja Skorży awansowali na 5. miejsce w tabeli, mając dodatkowo zaległy mecz. Cichym bohaterem tego spotkania jest Maciej Rybus, który podobnie jak przed tygodniem popisał się dwoma asystami. Swoich zawodników zaś usprawiedliwiał Robert Maaskant.

Paweł Korzeniowski
Paweł Korzeniowski

- Nie byliśmy drużyną gorszą, Legia strzeliła obie bramki po dobrze wyprowadzanych kontrach. My graliśmy w pierwszej połowie bez trzech, w drugiej bez czterech absolutnie kluczowych graczy. To, co dziś pokazali moi chłopcy, pozwala wierzyć mi, że w październiku wygramy wszystkie pozostałe spotkania - mówił szkoleniowiec Wisły Kraków. Biała Gwiazda nie miała jednej podstawowej cechy, którą posiadała Legia: drużynowego ducha. Piłkarze z Krakowa wyglądali jak zlepek - bądź co bądź - niezłych graczy. Wojskowi imponowali jednak spokojem, i mieli "to coś". W sytuacji, gdy zawodził jeden, natychmiast pojawiał się jego kolega, by jak najszybciej naprawić błąd.

Dziennikarze wysnuli tezę, że przyczyną porażki krakowian jest międzynarodowy skład personalny. Brakuje tam Polaków, w przeciwieństwie do Legii, w której zagrało ich aż siedmiu. Politykę klubu z Łazienkowskiej pochwalił Robert Maaskant: - Legia podjęła decyzję, aby zainwestować w Akademię Piłkarską i teraz powoli zaczyna zbierać tego owoce. Gratuluję, to dobra droga. My zdecydowaliśmy się na zupełnie inną ścieżkę - stwierdził Holender.

W dzisiejszym spotkaniu wystąpiło kilku bardzo obiecujących graczy z kraju. Zdecydowana większość "młodzieży" grała z "eLką" na piersi i to właśnie jeden z nich zadecydował o tym, że trzy punkty zostały w Warszawie. Maciej Rybus, bo o nim mowa, zamknął usta wszystkim krytykom, zaliczając w drugim meczu ligowym z rzędu dwie asysty. Wynik to dla niego imponujący, tym bardziej, że z Hapoelem zagrał na jeszcze wyższym poziomie. - Ten sezon zaczął się dla mnie bardzo dobrze, osiem asyst, a przecież wszystko dopiero się rozkręca. Potrzebuje większej stabilizacji formy. Często bywało tak, że po dwóch dobrych spotkaniach grałem trochę gorzej - ocenił na gorąco młody reprezentant Polski. Skrzydłowy warszawskiej Legii, podobnie jak kiedyś Jacek Magiera, ma patent na Białą Gwiazdę. - Kiedyś strzeliłem tutaj Wiśle dwa gole i wygraliśmy. Teraz dwie asysty, ponowne zwycięstwo. Oba mecze skończyły się dla mnie owacją na stojąco. To miłe - mówił szczęśliwy "Rybka".

Szansę na grę od pierwszej minuty dostał inny młodzian, Michał Żyro. Miejsce w pierwszej jedenastce przy okazji tak ważnego meczu było dla wielu dziennikarzy wielkim zaskoczeniem. Nie zmienia to jednak faktu, że wychowanek Legii spełnił swoje oczekiwania, popisał się kilkoma świetnymi akcjami, bardzo dobrze zastawiał piłkę. - To chyba jego najlepszy mecz jak dotąd. Dostał szansę od pierwszej minuty, zagrał dojrzale i mądrze, po ostatnim gwizdku stawiam duży plus przy jego nazwisku - skomentował jego grę Maciej Skorża.

Legioniści wyeliminowali swój największy mankament - nierówną grę. Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie zagrali z wielką determinacją. - Nareszcie zagraliśmy dwie dobre połowy, byliśmy drużyną lepszą i zasłużenie wygraliśmy to spotkanie - stwierdził Miroslav Radović. Wygląda na to, że Wojskowi dobrze czują się grając co trzy dni. Teraz czeka ich dłuższa przerwa, której wszyscy na Łazienkowskiej się obawiają. - Mamy dobry okres gry za sobą, ale przed nami przerwa na reprezentację i wiele się może zmienić. Po ostatniej przerwie nie przypominaliśmy drużyny i musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby sytuacja się nie powtórzyła. Jutro wyjeżdża siedmiu piłkarzy i znów nie będzie sporej części zespołu - stwierdził warszawski szkoleniowiec. - Dobrze wychodzi nam gra, kiedy mamy napięty terminarz. Teraz czeka nas przerwa - stwierdził wspomniany wcześniej "Żyrko".

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×