Ma w tym pomóc trzydniowe zgrupowanie w Zakopanem, na które Pasy udały się we wtorek rano. O integracji drużyny trener Pasieka mówił już pierwszego dnia pracy w Cracovii. - - Chciałbym mieć przez kilka dni całą drużynę razem, żeby ją trochę zintegrować, pomieszać piłkarzom w pokojach. Chciałbym, żeby zespół zaczął się ze sobą komunikować, bo mam grupę holenderską, bałkańską i Polaków. Może w tym aspekcie też trzeba nadać nowy impuls? Będziemy mieli czas na rozmowy i komfort pracy.
Do Krakowa zespół wróci w czwartek wieczorem, a w piątek o godzinie 13:30 zagra sparing z Górnikiem Zabrze. W stolicy polskich Tatr i w tym meczu zabraknie jednak powołanych do swoich drużyn narodowych Saidiego Ntibazonkizy, Aleksandra Suworowa i Aleksejsa Visnakovsa.
- Szkoda tego meczu z Lechem, bo po zwycięstwie z Górnikiem zespół został podbudowany. Z Lechem - szczególnie po tej pierwszej bramce - drużyna była jednak zdeprymowana. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Wszystkie drużyny wolą grać u siebie niż na wyjeździe, robią punkty na swoim terenie, ale nie my - zastanawia się Pasieka i dodaje: - - Czeka nas bardzo dużo pracy, ale ja wierzę w ten zespół. Mam nadzieję, że przerwa, która nas czeka, zostanie odpowiednio wykorzystana. Będziemy pracowali nad tym, żeby moi piłkarze mieli więcej pewności siebie.
Po wspominanym spotkaniu z Górnikiem w Zabrzu, który był debiutem Pasieki na ławce trenerskiej Cracovii, a w którym Pasy sięgnęły po pierwszą wygraną w sezonie, szkoleniowiec postanowił nie zmieniać zwycięskiego składu i przeciwko Lechowi postawił dokładnie na tę samą "11", co w Zabrzu. - Po meczu z Górnikiem można było powiedzieć, że defensywa się ustabilizowała, a teraz jest odwrotnie. Mamy straszną amplitudę nastrojów. Jak się przegrywa u siebie 0:3, to można powiedzieć, że nie funkcjonowała ani obrona, ani atak. Poprawy wymagają wszystkie formacje. Zmiany będą, ale mam 10 dni treningów do kolejnego meczu, więc nie powiem jakie one będą - mówi Pasieka.
Przeciwko Lechowi najgorzej zaprezentowali się stoperzy Milos Kosanović i Mateusz Żytko, którzy przy golach Kolejorza popełnili fatalne błędy. - Postawiłem na stabilizację. Jeśli dobrze funkcjonowało, to po co mieszać? W Zabrzu ten duet funkcjonował, ale skończyło się, jak się skończyło - rozkłada ręce opiekun Pasów.