Już kilka dni przed pierwszym gwizdkiem było pewne, iż świnoujścianie zmierzą się z Piastem w solidnie osłabionym składzie. Kartki ujrzane w starciu z Wartą wykluczyły bowiem występ dwóch dotychczas podstawowych zawodników - stopera Piotra Kieruzela i bramkarza Alana Wesołowskiego. Miejsce tego pierwszego na środku defensywy zajął młody Radosław Jasiński, natomiast szansę między słupkami otrzymał debiutant Paweł Waśków, którego występ zasłużył na szczególne oklaski. Rezerwowy bramkarz w talii trenera Pawlaka popisał się kilkoma skutecznymi wyjściami na przedpole i intuicyjnymi interwencjami, ratującymi zespół przed utratą bramki.
- Należy się tylko cieszyć, że teoretycznie drugi bramkarz udowadnia klasę, nie osłabia zespołu i wnosi do niego coś więcej. Paweł uratował nas w kilku momentach, a mając go za plecami czułem się bardzo pewnie. Z racji tego, że dołączył do kadry bardzo późno, nie mógł podjąć pełnej rywalizacji z Alanem. W sobotę doczekał się swoich minut, które wykorzystał. Kilka razy pewnie wyszedł z bramki, trafnie podpowiadał, wybrnął obronną ręką po groźnej akcji gliwiczan w końcówce meczu - chwalił kolegę z drużyny skrajny obrońca Rafał Kalinowski.
Przymusową pauzę Wesołowskiego spowodowała czerwona kartka ujrzana w Poznaniu
Problemy gospodarzy w formacji obronnej spotęgowały się w 42. minucie za sprawą zbyt agresywnej gry Ivana Udarevicia. Chorwat w ciągu zaledwie kilku minut został ukarany dwoma żółtymi kartonikami za ostre przewinienia, po których musiał opuścić murawę. - Zachowanie tego piłkarza było skrajnie naganne, a czerwona kartka w pełni zasłużona. Sytuację spowodował fakt, że Udarević nie grał tak, jak mu nakazałem. Będąc w osłabieniu, nie mogliśmy pokazać wszystkiego na tle tak silnego zespołu jak Piast - oceniał po spotkaniu trener Krzysztof Pawlak.
Opiekun świnoujścian musiał zatem załatać kolejną dziurę w defensywie, przesuwając na miejsce Udarevicia - Marka Niewiadę. Kapitan zespołu zaprezentował się poprawnie, wnosząc w tyłach sporo spokoju i kontrolując ustawienie kolegów. - Temu piłkarzowi należy się wielki szacunek i słowa uznania, ponieważ praktycznie od samego początku grał na własne życzenie z temperaturą. Również w przerwie nadawał się do zmiany, ale zwyciężył wielki hart ducha i rola kapitana. Swoją postawą zaszczepił pozytywne cechy u innych chłopaków - nie szczędził pochwał trener, który na pierwszą roszadę z ławki rezerwowych zdecydował się dopiero w samej końcówce widowiska.
- Nie będę robił zmian dla samej idei. Zespół funkcjonował dobrze, a zawodnicy nie zgłaszali żadnych problemów kondycyjnych. Nie było zatem sensu zmieniać dobrze działających trybów. Wpuściłem Misana tak późno, myśląc iż arbiter doliczy jeszcze kilka minut. Tymczasem spojrzał na stoper i zakończył spotkanie - tłumaczył dziennikarzom doświadczony szkoleniowiec.
CZYTAJ TAKŻE:
Rafał Kalinowski: Postawa defensywy znów napawa optymizmem<--
Tomasz Podgórski: Wszystko zostanie nam oddane w rundzie wiosennej<--