Sezon drużyna Sandecji rozpoczęła od falstartu i po pierwszych kolejkach nowosądecka drużyna zamiast walczyć o miejsce w czubie tabeli plasowała się w strefie spadkowej. Przełamanie nastąpiło dopiero w 7. kolejce, kiedy podopieczni Mariusza Kurasa rozbili u siebie Piasta Gliwice 4:0.
Drużyna z Małopolski była potem niepokonana w dziesięciu kolejnych meczach. Świetną passę nowosądeczan przerwał w miniony weekend GKS Katowice, ale bilans pięciu zwycięstw i pięciu remisów musi robić wrażenie. - Z kolejki na kolejkę szło nam coraz lepiej i aż chciało się wychodzić na boisko, by tę passę przedłużać - przyznaje Arkadiusz Aleksander, najlepszy strzelec Sandecji.
Po porażce w Katowicach nastroje w nowosądeckiej drużynie nie były najlepsze. - Mogliśmy stamtąd wywieźć jakąś zdobycz. Punkt na pewno był w naszym zasięgu, ale jak się nie strzela z czterech metrów do pustej bramki, to ciężko jest myśleć o jakiejkolwiek zdobyczy - bezradnie rozkłada ręce Jan Frohlich, kapitan biało-czarnych.
- Jesteśmy smutni i źli, bo kończy się coś, na co pracowaliśmy długie tygodnie. Musimy jak najszybciej się pozbierać i wyciągnąć z tej porażki wnioski. Trzeba iść dalej do przodu. Coś się skończyło, ale coś się znowu zaczyna. Taka jest kolej losów, a my nic z tym nie zrobimy - przekonuje słowacki obrońca Sandecji.
Jesienne zmagania gracze z Nowego Sącza zakończą domowym starciem z Zawiszą Bydgoszcz i wyjazdami do Płocka i Gdyni. - Terminarz jest trudny, bo na trzy mecze dwa gramy na wyjeździe, ale mamy podrażnione ambicje. Na początku sezonu z Zawiszą tylko zremisowaliśmy, a z Wisłą przegraliśmy. Musimy sobie odkuć stracone punkty - wskazuje Aleksander.
Postawa beniaminka z Bydgoszczy to dla nowosądeczan duże zaskoczenie. - Nikt się nie spodziewał, że będą oni tak wysoko w tabeli, ale taka jest piłka. Ostatnio Zawiszy nie idzie i my chcemy to wykorzystać. Jak wygramy ten mecz, to porażka w Katowicach nie będzie dla nas tak bolesna - puentuje kapitan nowosądeckiej drużyny.