Pierwsza połowa meczu we Wrocławiu pomiędzy Śląskiem a Wisłą Kraków toczyła się pod dyktando aktualnych mistrzów Polski. - Przegraliśmy mecz po którym mogę przede wszystkim podziękować publiczności za wspaniały doping. W pierwszej połowie zostaliśmy nie wiem czy zdominowani, ale Wisła uzyskała przewagę w tym sensie, że posiadała częściej piłkę i stwarzała sytuacje w postaci ostatniego podania czy strzału na bramkę - skomentował po spotkaniu Orest Lenczyk, opiekun aktualnych wicemistrzów Polski.
Spotkanie zostało rozegrane na nowym Stadionie Miejskim we Wrocławiu. Z trybun potyczkę obserwowało ponad 40 tysięcy widzów.
Jedyna bramka w tym meczu padła po rzucie karnym, który został odgwizdany po faulu Waldemara Soboty na Gervasio Nunezie. Chwilę później "jedenastkę" wykorzystał Rafał Boguski. Po stracie bramki wrocławianie ruszyli do ataku i stwarzali sobie doskonałe okazje. Za każdym razem cuda pomiędzy słupkami wyprawiał jednak Sergei Pareiko, golkiper Białej Gwiazdy. - Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się, że ten mecz może się zakończyć przegraną po rzucie karnym. Tym bardziej, że obserwując drugą połowę stworzyliśmy chyba więcej sytuacji z których można - nie wiem czy powinno się bramki strzelać. Stwarzaliśmy takie okazje po których nie mogę mieć pretensji, że zawodnicy nie zdobyli gola, bo mimo wszystko Pareiko albo był tam, gdzie trzeba, albo jego umiejętności decydowały o tym, że bramka nie padła - skomentował "Oro Profesoro".
Szkoleniowiec WKS-u odniósł się także do postawy arbitra. Spotkanie prowadził Marcin Borski. - Mecz stał się nerwowy. Nie wiem jaki wpływ na to miała stracona bramka, jak i również prowadzenie zawodów przez pana sędziego. Reakcja publiczności była taka, że chyba skłaniam się do tego, aby stwierdzić, że to nie był najlepszy mecz tego pana - podsumował Orest Lenczyk.