Izraelski pomocnik to symbol nowe ery w polityce Józefa Wojciechowskiego. Przy Konwiktorskiej skończyło się szastanie kasą, a ślepa nadzieja budowy mistrzowskiego zespołu na polskich fundamentach umarła latem, gdy z klubem rozstali się Adrian Mierzejewski, Artur Sobiech i Euzebiusz Smolarek, a trafione wzmocnienia zagraniczne ostatecznie utwierdziły prezesa w przekonaniu, że drenowanie rodzimego rynku jest średnio opłacalne i wzmocnień trzeba szukać poza granicami kraju.
Lider z Izraela
Baruchyan kosztował Wojciechowskiego 200 tysięcy euro. - To dobry zawodnik, takiego kreatywnego ofensywnego pomocnika nam w zespole brakowało. Na pewno podniesie poziom naszej gry - przyznaje trener Zieliński. - Dużo widzę na boisku, lubię dogrywać piłkę i dobrze się czuję, gdy mam ją przy nodze - mówi z kolei sam zainteresowany.
Wydaje się, że o miejsce w składzie Baruchyan powinien rywalizować z Robertem Jeżem, Izraelczyk równie dobrze grać może jednak także na obu skrzydłach, a Zieliński deklaruje, że będzie chciał jednocześnie zmieścić w jedenastce i nabytek najświeższy, i byłego zawodnika Górnika Zabrze.
Kolejny krok
Nowy zawodnik Czarnych Koszul przez niemal całą karierę bronił barw Beitaru Jerozolima, był jednym z symboli klubu i ulubieńcem kibiców, w końcu postanowił jednak poszukać nowych wyzwań. - Dostałem kilka ofert z klubów izraelskich, ale mam już 26 lat i gdy pojawiła się propozycja z Warszawy to uznałem, że jeśli nie teraz, to już nigdy nie zagram w Europie - wyjaśnia w rozmowie ze SportoweFakty.pl Baruchyan.
W trakcie rozmowy sprawia wrażenie grzecznego i ułożonego, choć ciągnie się za nim zła sława. Jeszcze przed podpisaniem kontraktu z Polonią jeden z tabloidów sensacyjnie ogłosił, że Izraelczyk to nałogowy hazardzista i rodzinny kraj opuścił, by uniknąć egzekucji długów, sam zainteresowany plotkom jednak zdecydowanie zaprzecza, a transfer do Polonii traktuje jako kolejny krok w swojej piłkarskiej karierze.
- W Warszawie chcę grać na najwyższym poziomie i wrócić do drużyny narodowej - deklaruje 10-krotny reprezentant Izraela. - Polonia jak na razie w tym sezonie radzi sobie bardzo dobrze i mam nadzieje, że razem ze mną będzie kontynowała dobrą passę, a ja dzięki dobrej grze w Polsce będę mógł wybić się do jeszcze lepszego klubu. To moje marzenie - przyznaje.
Brakujący element
Baruchyan do stolicy przyleciał w piątek i już kilka godzin później uczestniczył w testach motorycznych. Bezcenne powitanie w nowym klubie zapewnił mu Edgar Cani, pytając o językowe zdolności nowego kolegi z zespołu. - Mówisz po angielsku? - zagaił Albańczyk. - Tak - uśmiechnął się Aviram. - To dobrze, bo u nas nikt nie mówi - odparł ze śmiertelną powagą Cani.
Napastnik Czarnych Koszul może być jednak zadowolony, bo przyjście do klubu Baruchyana ma zapewnić mu większą ilość otwierających podań, których brak był jesienią jednym z głównych mankamentów w grze stołecznego zespołu. W sens transferu wierzą też kibice, blisko 90% ankietowanych w sondzie na oficjalnej stronie internetowej klubu przyznaje, że sprowadzenie Avirama to ruch w dobrą stronę.
Mroczna strona prezesa
26-latek będzie szóstym graczem z Izraela w T-Mobile Ekstraklasie, grę przy Konwiktorskiej polecali między innymi Maor Melikson i Moshe Ohayon. - Maor jest moim dobrym przyjacielem i dzięki niemu wiem, że w Polsce gra się w piłkę na wysokim poziomie, a w przyszłości będzie to wyglądać jeszcze lepiej. Bardzo ciepło o waszym kraju wyrażał się także Moshe - mówi były gracz Beitaru.
Kwestię transferu pomocnika przez cały czas pilotował prezes Wojciechowski, z którym Baruchyan nawiązał dobre stosunki, za sprawą kolegów i dziennikarzy z ciemną stroną właściciela także zdołał się już jednak zaznajomić. - Jest ponoć bardzo nerwowy i wymagający, ale nie powinienem mieć z tym problemu. W Beitarze cały czas grałem pod presją, lubię to - uśmiecha się. Po kilku słabszych meczach może jednak zacząć śpiewać zupełnie inaczej.