Michał Probierz: Gdybym obiecał mistrzostwo, byłbym oszołomem

- To będzie fajny mecz na debiut, na pięknym stadionie z udziałem wielu naszych kibiców. Mam nadzieję, że zaskoczymy czymś Lechię - mówi przed sobotnim meczem 20. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z Lechią Gdańsk trener Wisły Kraków [tag=6325]Michał Probierz[/tag].

Nowy szkoleniowiec przeprowadził z mistrzami Polski tylko dwa treningi i poprowadził kilka odpraw taktycznych. - Od wtorku kiedy rozpoczęliśmy z prezesem Basałem negocjacje, trudno, żebym nagle szybko pozmieniał. Nie jestem człowiekiem, który lubi rewolucje, bo od rewolucji się ginie. Chcemy pewne rzeczy usprawnić, ale to jest teoria. Praktyka przyjdzie w sobotę o 18 - tłumaczy Probierz, a zapytany o to, gdzie widzi przyczynę słabych wyników Białej Gwiazdy, odparł: - Jak w tym filmie: wiem, ale nie powiem. Tak samo nie powiem, co jest słabym punktem Lechii. Dziennikarze zawsze bardzo chcieliby usłyszeć, co trener wie, o przeciwniku, ale my też czytamy gazety i zawsze możemy się czegoś dowiedzieć o przeciwniku. Mogę powiedzieć, że nikt jeszcze nie wie, jak wygląda Lechia Pawła Janasa gra u siebie. Paweł jest doświadczonym trenerem i przygotuje dobrze swój zespół, ale my jedziemy do Gdańska nie po remis, ale po zwycięstwo.

Przygotowania do meczu z Lechią Probierzowi utrudniało też to, że sześciu zawodników Wisły przebywało w tygodniu na zgrupowaniach swoich reprezentacji. - Fajnie, że zawodnicy są w swoich reprezentacjach. Chciałbym, że każdy z moich graczy jechał na kadrę, bo to klubu i trenera jest satysfakcja - twierdzi Probierz i dodaje: - W Jagiellonii w pewnym momencie miałem 11 reprezentantów i było to też zaskoczenie, bo kiedy tam przychodziłem, nie było ani jednego reprezentanta. To jest bardzo przyjemne, kiedy ogląda się mecze międzynarodowe i można oglądnąć swoich zawodników. Wszyscy oprócz Pareiki, który czeka na nas w Gdańsku i Chaveza, który prawdopodobnie dojedzie do nas do Gdańska, wrócili już na piątkowy trening.

Opiekun Białej Gwiazdy podczas swojej pierwszej konferencji prasowej przyznał, że najtrudniejszym zadaniem w jego karierze było utrzymanie Jagiellonii Białystok w ekstraklasie w sezonie, który Jaga zaczęła z minus 10 punktami. Tyle samo Wisła dziś traci do liderującego Śląska Wrocław. - Wtedy mieliśmy cały sezon, a jest kolosalna różnica między 11 a 30 spotkaniami. Gdybym obiecał, że zdobędziemy mistrzostwo Polski, to byłbym oszołomem i kłamcą. Nie mogę czegoś takiego powiedzieć. Gdyby było tu tak dobrze, to nie byłoby zmiany trenera. Trzeba to poskładać i mam nadzieję, że mi się to uda. Do efektu nowej miotły podchodzę w ten sposób, że jedną ręką podpisuję kontrakt, a w drugiej trzymam walizkę, bo ci sami ludzie, którzy cię zatrudniają, za chwilę cię zwalniają. Ten efekt często jest skuteczny, ale ja chciałbym być taką miotłą jak w Białymstoku, gdzie pracowałem przez trzy lata.

Probierza nie martwi to, że w kadrze zespołu ma aż 16 obcokrajowców. - W Arisie miałem ich jeszcze więcej - uśmiecha się. - Większość tych zawodników w zeszłym sezonie zdobyła mistrzostwo Polski, więc da się z nimi "coś" zrobić. Wierzę w to, że ci zawodnicy dadzą się przekonać do sumiennej pracy, do realizacji założeń taktycznych, bo to jest kluczowa sprawa. Najważniejsze, żeby było widać, że to jest zespół, który walczy i który narzuci rywalowi swój styl gry od początku. Ze mną pracuje się bardzo dobrze, kiedy zespół potrafi się podporządkować. Jest jeden język międzynarodowy: bronić i atakować. Odkąd gra się w piłkę, nie wymyślono nic lepszego. Piłkarze zdają sobie z tego sprawę, ale nawet uświadomienie im tego nie jest problemem. Po powrocie z Grecji upewniłem się tylko w tym, że polscy trenerzy nie powinni mieć kompleksów na tym punkcie. Krytykuje się naszą polską szkołę, ale myślę, że nie mamy się czego wstydzić. Wystarczy, że ktoś musiałby na nas postawić. Wystarczy, że pracowało się w Grecji, a już można dostać ofertę z dwóch, trzech krajów.

Źródło artykułu: