Cała sytuacja zdarzyła się w drugiej połowie. - Zderzyłem się z Jovanoviciem i on rozciął głowę, a ja wylądowałem z większym guzem. Wszystko stało się jednak w sportowej walce. Obaj uderzyliśmy z całym impetem i siłą rzeczy nas zabolało, na szczęście nie rozciąłem głowy jak on - podsumował bolesne wspomnienie Jakub Wilk, który nie jest do końca zadowolony z wyniku poniedziałkowego meczu. - Grając u siebie, gramy o trzy punkty. Jak nie możemy wygrać, to jednak punkt jest, ale nie cieszy nas on tak jak ewentualne zwycięstwo. W sobotę gramy z Podbeskidziem i musimy to spotkanie wygrać - zauważył wychowanek Lecha Poznań.
Gdańszczanie nie mogą grać otwartej piłki, gdyż mają niewielką przewagę nad strefą spadkową. - Czujemy to, każdy obserwuje jaka jest sytuacja za naszymi plecami. Wszyscy grają do końca i przewaga jest mała. Musimy też patrzeć na siebie i zacząć wygrywać. Największą bolączką był mecz z Górnikiem. Ciągle brakuje nam zwycięstwa - zauważył obrońca Lechii, który dostaje dużo szans u trenera Pawła Janasa, stawiającego praktycznie na tych samych piłkarzy. - Trener decyduje i co mecz może zagrać kto inny. Im dłużej gra się jednym zestawieniem, tym lepiej - ocenił Wilk.
W meczu nie brakowało kontrowersji. W jednej sytuacji Wilk ostro zaatakował Macieja Korzyma, który upadł na polu karnym. Sędzia nie dopatrzył się jednak przewinienia. - Nie widziałem jeszcze powtórki. Zaatakowałem go, ale nie wiem czy powinien być rzut karny, jak zasugerował Korzym. Sędzia jedenastki jednak nie podyktował - zauważył zawodnik, który u trenera Janasa gra na lewej obronie. - Dawno nie grałem na tej pozycji, ale z meczu na mecz powinno być coraz lepiej. W każdym spotkaniu cały zespół ma sporo roboty, chodzi o to, żebyśmy zaczęli wygrywać - zakończył.
Wilk: Obaj uderzyliśmy z całym impetem
Jakub Wilk nie będzie najlepiej wspominał meczu Lechii Gdańsk z Koroną Kielce. Po jednym ze starć z Vlastimirem Jovanoviciem zawodnik gdańskiej drużyny nabił sobie solidnego guza, a Bośniak rozciął głowę i był zmuszony opuścić boisko.