Trener Radosław Mroczkowski będzie musiał postawić na jednego z dwóch młodych bramkarzy - Michała Pytkowskiego lub Patryka Wolańskiego - dla któregoś z nich, będzie to debiutanckie spotkanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Większe szanse ma na to pierwszy z nich. - Nie mam absolutnej pewności, że to właśnie ja zagram. Ale pojawia się taka szansa, że mogę wystąpić w Ekstraklasie i zrobię wszystko, ją wykorzystać - zapowiada Michał Pytkowski.
Podczas meczu z Jagiellonią Białystok na ławce rezerwowych zasiadał właśnie ten niespełna 23-letni golkiper. Czy widząc sytuacje, kiedy Maciej Mielcarz jest karany czwartą żółtą kartką w tym sezonie, to zabiło mu mocniej serce? - Muszę przyznać, że tak. Zaczęło mi bić mocniej serce. Zacząłem się już obawiać w momencie, kiedy Maciek kopnął piłkę w trybuny. Później zobaczyłem, jak kopie bidon i sędzia biegnie z kartką w jego kierunku. Nie ukrywam, że trochę mi tętno skoczyło, jak ujrzałem sędziego pokazującego żółta kartkę Maćkowi. Pomyślałem, że za tydzień pojawi się szansa ku temu, aby zadebiutować - mówi.
Mierzący 195 centymetrów wzrostu bramkarz jest w Widzewie od 2010 roku, ale jeszcze nie miał okazji zadebiutować w oficjalnym spotkaniu czerwono-biało-czerwonych. - No faktycznie, czekam na to trochę czasu, bo w Widzewie jestem od przeszło dwóch lat. Ale w Widzewie byli wcześniej starsi, bardziej doświadczeni zawodnicy i w zasadzie od nich się bardziej uczyłem, niż rywalizowałem z nimi. Teraz sytuacja się nieco zmieniła. I teraz będę miał, to znaczy myślę, że będę miał okazję pokazać na co mnie stać - przyznał widzewiak.
W rundzie jesiennej tego sezonu Pytkowski był wypożyczony do drugoligowego Pelikana Łowicz, z którego został ściągnięty do macierzystego klubu na początku stycznia. Jak zapowiadał w rozmowie z naszym portalem, wraca do Widzewa walczyć o miejsce w pierwszym składzie. Ten plan po części mu się udał. - (śmiech) Może nie do końca. Bo to, że być może dostanę szansę nie wynika z tego, że to faktycznie ja wygrałem rywalizację, tylko, że po prostu Maciek dostał cztery żółte kartki. No ale dobrze, że pojawia się szansa zagrania w choć jednym meczu. Zobaczymy, może później pojawią się kolejne szanse - powiedział.
Czy w sytuacji rozegrania dobrego spotkania przeciwko Ruchowi Chorzów, Michał liczy na wywalczenie miejsca w bramce na dłużej? - Nie oszukujmy się. Następne mecze są z takimi rywalami, że nawet jakbym rozegrał nie wiem jak dobry mecz, to trener będzie i tak chciał postawić na bardziej doświadczonego bramkarze. Ale może w końcówce sezonu pojawi się kolejna szansa, aby pokazać swoje umiejętności. Zobaczymy. Wszystko przed nami - powiedział.
Debiut w T-Mobile Ekstraklasie będzie spełnieniem marzeń dla rosłego golkipera? - W pewien sposób będzie to spełnienie marzeń. Ale na pewno nie zamierzam spocząć na laurach i będę dążył do wyższych celów. Bo wiadomo, że każdy zaczyna grać po to, aby kiedyś grać w Ekstraklasie, a później trafić do reprezentacji i dobrego klubu zagranicznego. Można powiedzieć, że będzie to dopiero pierwszy krok w spełnianiu moich marzeń - mówi.
Na początek zawodnik będzie rzucony na głęboką wodę, bowiem Ruch Chorzów jest jedną z czołowych drużyn w lidze, a ostatnio ma bardzo dobrą serię spotkań. - To może nawet i lepiej, że będzie taki rywal. Będzie okazja, aby zmierzyć się z dobrym przeciwnikiem i przerwać dobrą serię chorzowian - przyznał.
Czy widzewiak miał już okazję przejrzeć ostatnie mecze Niebieskich? - Jeszcze nie miałem do tego okazji. Ale zamierzam je przejrzeć, może nie tyle całe spotkania, lecz ich sytuacje strzeleckie. Ale np. Arka Piecha znam, bo przychodząc do Widzewa, akurat on tutaj grał i miałem okazję poznać go dobrze na treningu. Marka Zieńczuka nie znam osobiście, ale oglądając mecze przez ostatnie kilka lat, poznałem jego styl i wiem, czego się spodziewać z jego strony.
Przeciwko chorzowianom, poza Mielcarzem, nie wystąpi jeszcze dwóch innych podstawowych zawodników. Czy Widzew sobie bez nich poradzi? - To się okaże. Kolejnych dwóch zawodników poza Maćkiem wypadło, ale też i dwóch wróci – Marcin Kaczmarek i Bruno Pinheiro. Można powiedzieć, ze te straty w jakiś sposób się wyrównają. Ale jeśli trener postawi nawet na młodych zawodników, to nie sądzę, żeby to był problem. Trenuję z nimi na co dzień, widzę na co ich stać i uważam, że bez problemu sobie poradzą - stwierdził zawodnik.
Golkiper przyzwyczaił wszystkich, że podczas spotkań sporo krzyczy do kolegów co, jak sam mówi, im pomaga. - Staram się tak robić, bo sporo zawodników z którymi grałem wcześniej mówiło mi, że to bardzo pomaga. W momencie kiedy krzyknę, gdy on jest tyłem do gry i nie widzi co się dzieje, krzyknę, że ma czas, czy musi szybko zagrać piłką, to już nie musi tracić czasu na obracanie się, nie denerwuje się, czy ktoś jest za nim. Po prostu wie, co ma robić. Skoro usłyszałem, że w ten sposób mogę pomagać zawodnikom, to staram się z tego korzystać i pomagać zespołowi w ten sposób - zakończył.