GKS Katowice w dwóch pierwszych wiosennych meczach - z Ruchem Radzionków i Flotą Świnoujście - zdobył zaledwie jeden punkt. Status drużyny bez zwycięstwa doskwierał jedenastce z Bukowej tym bardziej, że widmo strefy spadkowej coraz głębiej zaglądało jej w oczy. Porażka w meczu z Dolcanem Ząbki byłaby dla katowiczan tożsama ze zrównaniem się dorobkiem punktowym z otwierającym "czerwoną" strefę KS Polkowice.
Im większa była przedmeczowa presja, tym większa radość zapanowała w szatni GieKSy po końcowym gwizdku sędziego w trudnej batalii z drużyną z Mazowsza. - Graliśmy w tym meczu nie o trzy, a o dziewięć punktów. Mieliśmy świadomość, jak drogo kosztować może nas porażka. Na pewno łatwiej uciekać przed strefą spadkową, niż się z niej wydostać, dlatego tym bardziej cieszy nas to zwycięstwo - przyznaje Damian Chmiel, jeden z bohaterów sobotnich zawodów.
Wypożyczony do Katowic z Podbeskidzia Bielsko-Biała pomocnik miał udział przy dwóch, z trzech trafień GieKSy w tym spotkaniu. Najpierw doskonale dograł piłkę z rzutu rożnego, a do błędu zwieńczonego bramką Denissa Rakelsa golkipera Dolcanu zmusił Jacek Kowalczyk. Po przerwie 22-latek sam wpisał się na listę strzelców. - Nie interesują mnie indywidualne laury. Cieszy to, że zagrałem dobre zawody, ale jeszcze bardziej cieszą trzy punkty zdobyte przez GKS Katowice - przekonuje ambitny zawodnik.
Początek spotkania nie zwiastował dla podopiecznych Rafała Góraka niczego dobrego. Bramka stracona po strzale głową Rafała Grzelaka sprawiła, że katowicka drużyna po raz kolejny w rundzie wiosennej zmuszona była do gonienia wyniku. - Wyszliśmy na boisko bardzo naładowani i "siedliśmy" wysoko na rywala. Dolcan zrobił kontrę, wywalczył stały fragment gry i po nim zdobył bramkę. Nie możemy tak grać, jeżeli chcemy walczyć o coś więcej, niż utrzymanie - kręci głową Chmiel.
Ciężka aura i burza śnieżna, jaka przeszła nad Katowicami w drugiej połowie, dała się graczom GieKSy mocno we znaki. - Gdybyśmy nie strzelili bramki wyrównującej przed przerwą, to o dobry wynik byłoby nam arcytrudno. Kiedy rozpętała się wichura zmuszeni byliśmy do gry pod wiatr i bardzo ciężko było biec z piłką, nie myśląc już o jej dobrym rozegraniu. Zaświeciło jednak nad nami słońce. Umieliśmy stawić czoła przeciwnościom i wynik spotkania przechylić na swoją stronę. To dobrze wróży przed następnymi grami - puentuje gracz drużyny z Bukowej.