Zwycięstwo 3:1 z Cracovią zakończyło niezwykle udany tydzień dla poznaniaków. Spotkanie to było bardzo dobre dla Mateusza Możdżenia, który zdobył bramkę i zaliczył asystę, a ponadto prezentował się znakomicie. Pomocnik Lecha swoje najlepsze mecze rozgrywał właśnie przeciwko krakowskim drużynom: wcześniej Wiśle, teraz Cracovii. - Przypominając sobie dotychczasowe mecze, to można tak stwierdzić, ale ostatnie spotkanie ligowe z Wisłą nie było dla mnie dobre (czerwona kartka - przyp. red.) - wspomina lechita.
Możdżeń otworzył wynik spotkania z Cracovią, gdy piłka dośrodkowana przez Luisa Henriqueza przeleciała przez pole karne i trafiła do niego. - Mamy takie założenia, że skrajny pomocnik musi zawsze znaleźć się w polu karnym. Luis po meczu mówił, że dośrodkowywał do mnie. Przyjąłem piłkę do środka, aby mieć przed sobą całą bramkę. Strzał pozostawiał wiele do życzenia, ale jakoś to wpadło. Była to moja pierwsza bramka z lewej nogi w ekstraklasie - cieszy się Możdżeń.
21-latek ostatnio był wystawiany na prawej pomocy i wydaje się, że tam radzi sobie lepiej, niż w środku pola. - Moją mocną stroną są dośrodkowania. W środku jest się więcej pod grą i to też jest dobre. Najważniejsze, że doświadczenie z pozycji, na których występowałem zostanie i zawsze będzie można kogoś zastąpić w razie potrzeby. Na takich zawodników mówi się jednak "zapchajdziura" i to nie jest dobre, ale jeśli będę grał, to mogę być nawet "zapchajdziurą" - kontynuuje Możdżeń.
W ciągu sześciu dni poznaniacy zdobyli dziewięć punktów, co było bardzo ważne i sprawiło, że ten sezon nie jest jeszcze stracony. - Wystarczy spojrzeć na tabelę przed tymi meczami i po nich. Jeszcze niedawno byliśmy w dolnych rejonach tabeli, a teraz ludzie patrzą i mówią "O, Kolejorz wrócił i walczy o najwyższe cele". Styl gry może pozostawiał wiele do życzenia, ale najważniejsze były punkty. Trzeba myśleć o każdym kolejnym meczu, bo za dużo ich nie zostało - uważa pomocnik Kolejorza, który wierzy, że uda się zakwalifikować do europejskich pucharów. - Gdy jest szansa, to musimy wierzyć. Mamy olbrzymie ambicje, ale dotychczas nam nie wychodziło. W pewnym momencie ludzie nas skreślili. Teraz gra zaczęła nam wychodzić i rolę się odwracają - zakończył.