- Ten wynik nas nie zadowala. Wyszliśmy na prowadzenie w drugiej połowie i wtedy przez moją głowę przeszła myśl, że musimy ten wynik przetrzymać do końca. Niestety roztrwoniliśmy przewagę w pierwszej akcji ŁKS. Bardzo mnie to denerwuje, bo mając 1:0 na wyjeździe, musimy to przetrzymać, albo jeszcze podwyższyć prowadzenie. Ale ŁKS doprowadza w pierwsze akcji do remisu i gramy od zera - przyznał po derbowym spotkaniu Jakub Bartkowski, obrońca Widzewa Łódź.
Poniedziałkowe spotkanie lepiej rozpoczęli zawodnicy gospodarzy. Podopieczni Andrzeja Pyrdoła zamknęli rywali na ich połówce i przeprowadzili kilka groźnych akcji. Obraz gry zmienił się dopiero później, kiedy widzewiacy spróbowali groźniej zaatakować rywala. - Tak na gorąco, to ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Nie wiem, czy ŁKS osiągnął na początku aż taką przewagę. Wydaje mi się, że jednak ten wynik kontrolowaliśmy. Wiedzieliśmy, że ŁKS w miarę upływu czasu mecz miał coraz większe ciśnienie, bo oni muszą zdobywać punkty, aby utrzymać się. Chcieliśmy to wykorzystać i to się nam udało, bo zdobyliśmy bramkę. No szkoda, że nie udało nam się utrzymać tego wyniku do końca - powiedział widzewiak.
62. derby Łodzi mogły zakończyć się innym rezultatem, niż 1:1, gdyby doskonałe okazje wykorzystali dwaj widzewiacy - Hachem Abbes i Radosław Matusiak. - Najbardziej szkoda tej sytuacji Hachema Abbesa, który strzelał głową z drugiego metra. Trafił wprost w bramkarza. Bardzo szkoda sytuacji Radka Matusiaka, która była przy stanie 1:1. Szkoda, że nie udało nam się tego wykorzystać - mówił po meczu Kuba.
I dodaje: - Na pewno był to mecz do wygrania. Mieliśmy swoje sytuacje zarówno w pierwszej, jak i drugiej połowie. Ten mecz był do wygrania. Szkoda, że tak głupio daliśmy sobie wyrwać to zwycięstwo. Tak jak już mówiłem. ŁKS strzela w pierwszej akcji wyrównująca bramkę, przez co gramy od początku. Co jeszcze mogę powiedzieć? Strasznie mnie to denerwuje - zakończył.