Sandecja znów ma problem z wychowankiem

Sandecja Nowy Sącz nie ma w tym roku szczęścia, jeśli chodzi o sprawy kontraktów swoich wychowanków. Była batalia o transfer Marka Kozioła, problemy z Rafałem Zawiślanem, który nie chciał wrócić z wypożyczenia, a teraz treningów zaprzestał Mateusz Wilk.

Reprezentant Polski do lat osiemnastu przestał uczestniczyć w treningach swojego zespołu, nie podpisał nowego kontraktu, a z władzami klubu nie chce się kontaktować. - Mateusz Wilk zaprzestał treningów w MKS Sandecja nie informując władz klubu ani trenera. Zawodnik nie zdecydował się również na podpisanie profesjonalnego kontraktu - wyjaśnił Miłosz Jańczyk z biura prasowego Sandecji, odnosząc się również do reakcji klubu w tej sprawie. - Wobec powyższych, zarząd Sandecji poinformował o niesportowym zachowaniu zawodnika trenera Janusza Białka, który prowadzi reprezentację Polski do lat 18. Ponadto zastanawia się nad zawieszeniem młodego piłkarza, nie wywiązującego się ze swoich obowiązków.

Zamieszania wokół działań Mateusza Wilka nie rozumie Agnieszka Koziarska, która reprezentuje interesy młodego obrońcy. - Nie wiem, gdzie w tej sytuacji klub znajduje problem. Zawodnik nie jest już z nimi związany kontraktem, zatem nie widzę powodu, dla którego władze starają się robić problemy. Mateusz nie dostawał szans gry. Sandecja chyba nie wie, jaki talent u siebie miała i co osiągnąć może ten zawodnik. Ma wielkie perspektywy, ale klub tego nie zauważał. Siedzenie na ławce rezerwowych nie jest dla niego dobrą opcją - wyjaśniła przedstawicielka firmy Nash International Football Management.

Zdaniem prezesa Sandecji, winę za zaistniałą sytuację ponosi doradca piłkarza. - Mateusz powinien szanować klub w którym zaczynał karierę. Jestem zszokowany postępowaniem młodego chłopaka. Niestety to menadżerowie mieszają w głowach piłkarzom. Jeżeli menadżerowie dalej będą rządzić polską piłką, to nasz futbol dalej będzie w tym miejscu w którym jest - powiedział Andrzej Danek.

Z lewej walczący o piłkę Mateusz Wilk / fot. Albert Szczerba
Z lewej walczący o piłkę Mateusz Wilk / fot. Albert Szczerba

Jak dowiedział się nieoficjalnie portal SportoweFakty.pl, zapisem w kontrakcie budzącym sprzeciw klubu, była liczba minut spędzanych przez zawodnika na boisku. - Miało być to powiązane z kwotą odstępnego. W razie rozegrania przez zawodnika odpowiedniej liczby spotkań, obowiązywałaby ustalona suma. Jeżeli meczów byłoby mniej, niższy miał być również zarobek dla Sandecji - wytłumaczyła Agnieszka Koziarska, nawiązując do propozycji złożonej klubowi z Nowego Sącza.

Przedstawiciel Sandecji nie ukrywał, że propozycją zapisania takiego punktu jest nie tyle zaskoczony, co zdenerwowany i odbiera ją jako niepoważną. - Wpisanie do kontraktu zapisu gwarantującego zawodnikowi występ w 60 proc. spotkań na poziomie pierwszej ligi, to jest coś nie do przyjęcia. Po pierwsze nie można w taki sposób działać i narzucać trenerowi meczowego składu. Po drugie, w przypadku nie spełnienia tego punktu, musielibyśmy oddać go za darmo - skomentował Danek.

Obie strony konfliktu zarzucają sobie utrudniony kontakt. - Rozmowy o umowie były prowadzone. Składaliśmy propozycje, a w końcu dochodziliśmy do porozumienia. Jednak, kiedy miało dojść do finalizacji, nagle nie było w Sandecji osoby decyzyjnej. Prezes wyjechał za granicę, nie było z nimi kontaktu i odpowiedzi na wiadomości - dodała Koziarska. Prezes klubu ma jednak nieco inne zdanie w tym temacie. - Owszem musiałem wyjechać na kilka dni, ale nie można mówić o utrudnionym kontakcie. Wysłaliśmy do pani menadżer naszą propozycją na adres mailowy. Odpowiedzi jednak nie otrzymaliśmy - kontrował działacz Sandecji.

Wilk miał problem z wywalczeniem miejsca w składzie / fot. Albert Szczerba
Wilk miał problem z wywalczeniem miejsca w składzie / fot. Albert Szczerba

Cała sprawa zaczęła się od uzyskania przez sądeckiego zawodnika pełnoletności. Wymusiło to podpisanie przez niego profesjonalnej umowy. - Jest przepis mówiący o konieczności podpisania kontraktu przez zawodnika, który przekroczył osiemnasty rok życia. My złożyliśmy propozycję, chcieliśmy rozmawiać, ale we wszystko wmieszana została firma menadżerska. Gdyby nasz wychowanek wykazał się szacunkiem dla klubu, wyglądałoby to inaczej - mówił prezes.

Agnieszka Koziarska za wszystko obwinia władze Sandecji. - Termin podpisania kontraktu został przekroczony, bo klub po prostu zaspał. Dzięki temu, kosztem jaki trzeba ponieść zatrudniając Mateusza jest amatorski ekwiwalent dla macierzystej drużyny. To chyba zdenerwowało prezesów, bo bardzo mało na tym zarobią - wyjaśniła reprezentantka Mateusza Wilka.

W kwestii przyszłości młodego piłkarza są już prowadzone pewne działania, mające zapewnić mu odpowiedni rozwój. - Jest kilka propozycji. Są to drużyny z polskiej ekstraklasy, ale także lig zagranicznych. Okno transferowe jest już zamknięte, ale Mateusz trenować z nowym zespołem może już teraz, nie biorąc udziału w rozgrywkach. Umowę podpisze w najbliższym okresie transferowym - zakończyła tajemniczo menadżerka.

Źródło artykułu: