Niczym w kalejdoskopie zmieniają się tej wiosny nastroje przy Bukowej. Nikt w GieKSie nie pamięta już o serii pięciu meczów bez porażki, ale z trwogą spogląda na tabelę, która wskazuje, że katowicka drużyna znów musi drżeć o ligowy byt. Sobotnia porażka z Wisłą Płock jeszcze bardziej i tak niełatwą wcześniej sytuację śląskiej drużyny skomplikowała.
- W zasadzie pracujemy nad przygotowaniem do każdego meczu przez cały tydzień. Podglądamy rywala, szukamy jego mocnych i słabych stron. Tak naprawdę chyba wiemy o sobie wszystko. Sztuka polega na tym, żeby potem umieć tę wiedzę wykorzystać na boisku i być z siebie zadowolonym. Ja z tego co pokazaliśmy w tym meczu nie mam prawa odczuwać satysfakcji - przyznaje Rafał Górak, trener GieKSy.
W potyczce z Nafciarzami w wyjściowej jedenastce katowiczan zabrakło kapitana zespołu Jacka Kowalczyka. Doświadczony defensor absencją przypłacił słaby występ w zeszłotygodniowej potyczce w Bydgoszczy (0:2). - Nie decydowały żadne kwestie zdrowotne czy nic temu podobne. Skupiamy się na tym, żeby mecze, które za nami w jakiś sposób analizować i wyciągać z nich odpowiednie wnioski. Nasze analizy meczu z Zawiszą doprowadziły nas do takiej diagnozy i stąd zmiana w wyjściowej jedenastce - wyjaśnia opiekun drużyny z Bukowej.
Miejsce doświadczonego obrońcy zajął w wyjściowym zestawieniu GieKSy Mateusz Kamiński. - Postawiliśmy na tego chłopaka, bo bardzo dobrze prezentował się na treningach i przedstawiał nam się jako zawodnik w naprawdę wysokiej formie. Zasłużył na to, żeby obdarzyć go zaufaniem i dostał szansę gry przeciwko Wiśle od pierwszego gwizdka sędziego. Nie będziemy teraz oceniać jego występu. Na analizę gry drużyny przyjdzie czas - ucina Górak.
W opinii wielu 24-letni defensor przeciwko Wiśle rozegrał słabe zawody. Kamiński przy bramkowej sytuacji płocczan nie zdołał upilnować Mosarta, który z bliska wepchnął piłkę do siatki. - Nie będziemy obarczać winą za porażkę jednego zawodnika i mówić, że tylko przez Kamińskiego ten mecz przegraliśmy. Bez punktów spotkanie zakończył GKS Katowice, więc nadziei nie spełnił Rafał Górak i wszystkich trzynastu zawodników, którzy pojawili się na murawie. Nigdy nie jest tak, że winę za stratę bramki ponosi jeden zawodnik - podkreśla szkoleniowiec katowickiej drużyny.
Bramka stracona przez GKS w meczu z Nafciarzami była niemalże bliźniacza z tą, którą przed tygodniem katowiczanom strzelił Zawisza. - Na ławce rezerwowych miałem swego rodzaju deja vu, bo te bramki to były trafienia-bliźniaki. O to mam do mojego zespołu żal i pretensje, bo dogłębnie tę sytuację analizowaliśmy i przestrzegałem chłopaków przed popełnianiem tego typu błędów. Kiedy już się stało, to mecz się nie skończył. Mogliśmy nadrobić straty. Bramkę stracić to w piłce nożnej rzecz powszechna. Trzeba jednak umieć odpowiedzieć i tę stratę potem nadrobić - argumentuje Górak.
Porażka z zespołem z Mazowsza sprawiła, że sytuacja GieKSy w ligowej klasyfikacji znowu stała się bardzo trudna. - Mieliśmy grać z Wisłą Płock mecz "o życie", ale tę batalię przegraliśmy. Trzeba pokornie spuścić głowy i walczyć w kolejnych meczach, bo to co najtrudniejsze jeszcze przed nami - przestrzega opiekun drużyny ze stolicy Górnego Śląska.