Arkadiusz Piech: Miałem cichą nadzieję na powołanie

Arkadiusza Piecha zabrakło w ogłoszonej 2 maja przez Franciszka Smudę szerokiej kadrze na Euro 2012. Napastnik Ruchu Chorzów znalazł się jednak w gronie dziewięciu zawodników, którzy w każdej chwili mogą być powołani do reprezentacji Polski.

- Nie byłem rozczarowany, chociaż miałem cichą nadzieję. Tak bywa. Nie mam też już 20 lat. Wiele czynników decydowało. Trener podjął taką, a nie inną decyzję. Ja staram się wykonywać swoją robotę na boisku, strzelać bramki. A co będzie, to będzie. Ja jestem cały czas gotowy - mówi 27-letni napastnik Ruchu, który z 11. golami na koncie jest najlepszym strzelcem T-Mobile Ekstraklasy mając na względzie tych, których pod uwagę przy powołaniach na czempionat mógł brać Smuda.

Z klasą o braku powołań dla Piecha i Macieja Jankowskiego, który też pozostawał w orbicie zainteresowań selekcjonera, wypowiedział się trener Ruchu, Waldemar Fornalik: - Moi zawodnicy nie byli faworytami. Media upominały się szczególnie o Arka. Nie chcę oceniać decyzji selekcjonera, ale uważam, że dokonał trafnych wyborów. Ma swoją wizję gry. Możemy być zadowoleni, że Arek jest na liście rezerwowych, co oznacza, że został zauważony. To też jest docenienie jego gry i klubu. Jak w każdej drużynie, piłkarze lubią żartować. W środę żartowali, że mecz z Cracovią będzie trudny, bo Arek z Maćkiem będą czekać do północy na ogłoszenie kadry.

Dzień po ogłoszeniu selekcjonerskich powołań w meczu z Cracovią, Piech celną "główką" zdobył swojego 11. gola w sezonie. Wcześniej jednak zmarnował dwie dobre sytuacje bramkowe: - W pierwszej za daleko wypuściłem sobie piłkę i goniąc ją, nie patrzyłem jak Wojtek jest ustawiony. Przy drugiej myślałem, że jestem na spalonym i uderzyłem na zasadzie "wpadnie, nie wpadnie". Mogłem zachować więcej zimnej krwi. Na szczęście w końcu strzeliłem.

Dzięki zwycięstwu 2:0 z Cracovią Ruch zapewnił sobie start w europejskich pucharach i wciąż pozostaje w grze o tytuł mistrzowski. Stało się tak też przez to, że niespodziewaną porażkę 0:1 z Lechią w Gdańsku poniosła Legia Warszawa, która z 1. miejsca spadła na 4. lokatę. - Legia czwarta? O Boże - dopytywał Piech. - Ale takie jest życie, taka jest piłka. My też mieliśmy okazję, żeby przejąć fotel lidera, ale traciliśmy punkty. Wygląda na to, że Legia sama sobie pogrzebała szanse na tytuł. Mistrzostwo jest coraz bliżej. Kołata w głowach myśl o zdobyciu go. W Krakowie zrobiliśmy kolejny krok w jego stronę. Został nam ten ostatni kroczek do wykonania. Jesteśmy przekonani, że Wisła nie odpuści Śląskowi. My wyjdziemy na Lechię po zwycięstwo. Nie chcieliśmy znać wyników innych spotkań, ale sędzia nam coś mówił przed początkiem drugiej połowy. Mówił, że mamy okazję. Nie chcieliśmy znać wyników, bo wiadomo - różne rzeczy mogą do głowy uderzyć. Ale zareagowaliśmy dobrze. Zapewniliśmy sobie puchary i walczymy o mistrzostwo. Gdyby ktoś na nas postawił przed sezonem, zgarnąłby dużą kasę.

Komentarze (0)