- Jestem bardzo zły i zawiedziony. Warunki były ciężkie, ale nie możemy pozwalać, by przeciwnicy realizowali swoje cele na naszym boisku. To co zrobiliśmy jest skandalem. Mogliśmy wygrać to spotkanie, bo stworzyliśmy kilka naprawdę dobrych sytuacji. Już w pierwszej połowie była szansa na rozstrzygnięcie losów wyniku. Później przyszło zmęczenie i okazało się, że zwyciężyli nie ci, którzy chcieli, a ci, którzy musieli - powiedział Tomasz Magdziarz.
W opinii kapitana Warty rezultat 0:1 jest niesprawiedliwy. - To my mieliśmy więcej klarownych sytuacji. Zawisza wygrał, bo wykorzystał błąd, który popełniliśmy przy stałym fragmencie gry. Jeśli chodzi o nasz zespół, to utrzymaliśmy się już wcześniej i chyba zrobiło się trochę zbyt luźno. Jednak z drugiej strony mieliśmy dość okazji, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Zależało nam, by bydgoszczanie nie wykonali kroku do awansu na naszym stadionie, niestety nie potrafiliśmy temu zapobiec - dodał "Madzi".
W drugiej połowie poznaniacy uzyskali przewagę, ale taki stan rzeczy utrzymał się tylko do 70. minuty. Później ekipa Czesława Owczarka zaczęła grać nerwowo i dała się zepchnąć do defensywy. - Trudno powiedzieć skąd wzięła się słaba końcówka. Nie czuliśmy, że brakuje nam sił i naprawdę nie wiem dlaczego zmieniliśmy styl. Szkoda, bo uważam, że wynik jest krzywdzący. Mimo to pretensje możemy mieć tylko do siebie, gol dla gości padł po dużym błędzie z naszej strony - stwierdził kapitan zielonych.
Czy za rok Warta może być na miejscu Zawiszy i też walczyć o awans? - Naszym problemem jest to, że gramy w kratkę. Nie ma jednak co ukrywać, że potrzebne jest też trochę szczęścia. Gdybyśmy w niedzielę wykorzystali którąś z sytuacji, to mecz wyglądałby zupełnie inaczej. Wynik też byłby odwrotny i Zawisza nie mógłby świętować na naszym boisku - zakończył Magdziarz.
W ostatniej kolejce warciarze wyjadą do Płocka, gdzie zmierzą się z Wisłą, która nie ma już żadnych szans na utrzymanie.