W sierpniu 2009 roku Axel Witsel brutalnym faulem na wiele tygodni przerwał karierę znajdującego się w życiowej formie Marcina Wasilewskiego. Reprezentant Polski miał uzasadnione nadzieje na transfer do wymarzonej Premier League, a po kilku operacjach i żmudnej rehabilitacji miał spore problemy, by odzyskać miejsce w składzie RSC Anderlecht.
24 października i 6 listopada "Wasyl" i nowy, 40-milinowy nabytek Zenitu Sankt Petersburg ponownie staną naprzeciwko siebie. Tym razem nie będą rywalizować w lidze belgijskiej, ale w Champions League. Jak do ponownego starcia ze swoim katem, jak polskie media nazywają Witsela, podchodzi 32-letni obrońca Fiołków?
- Nie myślę o tym zbyt dużo, a już na pewno nie wtedy, gdy jestem na zgrupowaniu reprezentacji Polski. Szczerze mówiąc, nie będzie to dla mnie szczególne wydarzenie. Od czasu tego incydentu ani razu nie rozmawiałem z Witselem. To nie tak, że tego nie chcę czy unikam, tylko po prostu nie odczuwam takiej potrzeby - mówi na łamach La Derniere Heure Polak.
Belgijscy dziennikarze sugerują, że po ponad trzech latach Wasilewski przebaczył robiącemu oszałamiającą karierę w europejskim futbolu Witselowi, a świadczyć mają o tym te słowa doświadczonego zawodnika: - Czy uścisnę mu dłoń? Zobaczymy.