- Spłatę wszystkich zobowiązań uczcimy symboliczną lampką szampana - zapowiadał kilka miesięcy temu właściciel klubu Mariusz Klimek. Właśnie Klimek kilka lat temu uratował chorzowian przed bankructwem. Zadłużenie Niebieskich sięgało wtedy kilkunastu milionów złotych. - Do zapłaty pozostała ostatnia rata i wreszcie odetchniemy pełną piersią - stwierdził w rozmowie z Gazetą Wyborczą Mariusz Klimek.
Ostatnia rata to jednak ogromne pieniądze. Jak twierdzą w klubie, za pieniądze, które musiały pójść na spłatę długów, do Chorzowa można było sprowadzić kilku wartościowych piłkarzy. - Łącznie do zapłaty było około 5 milionów złotych. Proszę to pomnożyć przez wartość zawodników i okaże się, że nasz skład wyglądałby teraz zupełnie inaczej. Pozyskanie jednego dobrego piłkarza przyciąga przecież drugiego. Jestem pewny, że gdyby nie ten dług, do ekstraklasy awansowalibyśmy dużo wcześniej i teraz organizacyjnie też bylibyśmy kilka kroków do przodu - powiedział Klimek.
W Chorzowie wszyscy mają nadzieję, że już z końcem września klub w końcu będzie bez zadłużenia. Istnieje prawdopodobieństwo, że do Ruchu zgłosi się jeszcze jakiś dłużnik, ale Mariusz Klimek twierdzi, że lista jest już zamknięta. Wierzycieli ma za to w dalszym ciągu stowarzyszenie, którym zarządza komisja likwidacyjna. - Akt notarialny podpisany w momencie przejęcia drużyny jednoznacznie określa, że te długi spółki nie dotyczą - mówi Klimek.
Prawdopodobnie jeszcze jesienią Ruch w końcu zadebiutuje na giełdzie (początkowo chorzowianie zapowiadali, że nastąpi to w marcu). - Daty nie podam, bo nie z naszej winy debiut był już przekładany. Kto mógł przewidzieć, że latem ligą wstrząśnie skandal i zamieszanie, jakiego w historii nie było? - stwierdza w rozmowie z Gazetą Wyborczą Mariusz Klimek. - My jesteśmy gotowi! - dodaje.