Po Dariuszu Pietrasiaku, który związał się już kontraktem z Podbeskidziem Bielsko-Biała do końca bieżącego sezonu, kolejnym nabytkiem bielskiej drużyny może zostać ofensywny pomocnik Krzysztof Ostrowski. Były zawodnik Widzewa Łódź w ostatnich miesiącach pozostawał bez klubu, ale jak przyznaje - nie zapomniał, jak gra się w piłkę nożną. - Cały czas trenuję indywidualnie, gram w amatorskich ligach, cały czas się ruszam i podtrzymuję formę. W tej chwili nie ćwiczę jednak z żadną drużyną - mówi nam Ostrowski.
Dlaczego zawodnik, który niegdyś był filarem Śląska Wrocław, a w sumie rozegrał 50 spotkań i strzelił 2 gole w ekstraklasie nagle zawiesił swoją karierę piłkarską?
- Nie było konkretnych propozycji. Nie zdecydowałem się także na inne propozycje, które były z niższych lig. Postanowiłem czekać, a później zobaczyłem, że nie ma nic ciekawego. Podjąłem więc decyzję, że robię sobie na razie przerwę od futbolu. Zająłem się biznesem. Teraz czekam na to, co się wydarzy po tym, jak otrzymałem ofertę z Podbeskidzia - wyjaśnia boczny pomocnik.
Ostrowski zapewnia, że jest gotowy do powrotu na boisko. Przyznaje, że znów chciałby założyć piłkarskie obuwie. - Ciągnie bardzo do piłki, ale w grę wchodzą też bardziej życiowe sprawy. Nie liczy się samo granie. Zresztą już jest bliżej końca niż początku tego wszystkiego - stwierdza były zawodnik m.in. KGHM Zagłębia Lubin, Śląska Wrocław, Legii Warszawa oraz Widzewa Łódź. To właśnie w Łodzi przez ostatnie trzy lata grał Ostrowski. W latach 2009-2012, do wiosny bieżącego roku rozegrał 55 meczy dla łódzkiego Widzewa.
W obliczu fatalnej sytuacji w tabeli drużyny Podbeskidzia, władze klubu zdecydowały się dokonać w ostatnim czasie transferu Pietrasiaka. Na celowniku Górali pozostaje Ostrowski. - Jestem po słowie z Podbeskidziem. Na początku przyszłego tygodnia ma się wszystko wyjaśnić - tłumaczy 30-letni piłkarz.