W poniedziałek Śląsk Wrocław z Krzysztofem Żukowskim na ławce rezerwowych odczarował Szczecin. Podopieczni Stanislava Levego ograli na wyjeździe Pogoń po raz pierwszy od ćwierć wieku, na dodatek po trzydziestu latach przerwy zachowali przy Twardowskiego czyste konto.
- Nie było jednego klucza do sukcesu. Było ich kilka. Po pierwsze determinacja, po drugie wielka chęć zwycięstwa, wreszcie konsekwentna gra blisko siebie i realizowanie założeń taktycznych. Doskonale wiedzieliśmy po co jedziemy do Szczecina. Zamierzaliśmy zdobyć punkty, poza tym wyeliminować błędy z derbów. Po zdobyciu dwóch bramek poszliśmy za ciosem i wygraliśmy - wskazał Żukowski.
Wrocławianie odwrócili złą kartę w samą porę. W tym sezonie czeka ich bowiem jeszcze jedna podróż na Pomorze Zachodnie i rewanżowe spotkanie ćwierćfinału Pucharu Polski z Flotą. - Przeczuwałem takie losowanie. Mówiłem chłopakom: "no na bank będzie Flota" i rzeczywiście nos mnie nie zawiódł. Podszedłem do tego bez jakiegoś hurraoptymizmu. Dziś świnoujścianie są na fali, a jak będzie po zimowej przerwie... Duża niewiadoma. Te dwa czy trzy miesiące mogą im pomóc, ale też zaszkodzić - zauważył bramkarz.
Żukowski przeniósł się do Śląska właśnie ze świnoujskiego klubu. Jego pobyt nad morzem można opisać powiedzeniem: raz na wozie, raz pod wozem. Kibice Floty pamiętają zarówno wybronione przez niego w kapitalnym stylu mecze: z Górnikiem Zabrze oraz derbowy z Pogonią, jak i koszmarne kiksy. Flota z Żukowskim w bramce otarła się o awans z I ligi, po czym ten przeniósł się do Śląska. We Wrocławiu dotychczas nie przebił się do składu. Czy z perspektywy czasu żałuje przenosin?
- Powiem inaczej. Żałuje, że mało gram i zdecydowanie liczyłem na coś więcej przychodząc do Śląska. Sytuacja jest jaka jest - nieciekawa. Rywalizuję w Marianem Kelemenem i Rafałem Gikiewiczem o jedno miejsce w składzie. Chcę grać, ale takie jest nieraz życie... Ten ostatni okres czegoś mnie nauczył i zobaczymy, co stanie się w przyszłości - odpowiedział Żukowski.
Dziś Flota znów robi furorę i zasiada w fotelu lidera I ligi. - Jestem cały czas na telefonie z kolegami z byłego zespołu i powiem szczerze, że zaskakuje mnie to wszystko. Jeszcze z trenerem Nemcem ugraliśmy tam trzecie miejsce w I lidze, a teraz Flota może sprawić jeszcze większą niespodziankę. Bo tak trzeba będzie nazwać ich ewentualny awans - wspomniał.
Żukowski dziś może z boku przysłuchiwać się dyskusjom o szansach świnoujścian. - Jacyś bywalcy z co najwyżej trzecioligowych stadionów powtarzają, że Flota idzie na farcie i coś jej się "udaje". Nieprawda. Moim zdaniem ma drużynę na awans i nie ma się co ceregielić, że tak nie jest. Przestańmy udawać. Nie wierzę, że zacznie seryjnie przegrywać wszystkich mecze. Nie będzie Wyspiarzom łatwo dowieźć do końca prowadzenia w tabeli, ale wierzę, że wywalczą sobie promocję.
- Flota wygrywa mecz za meczem konsekwencją. Pokonała w pucharze nawet Cracovię, która gra na ten moment najfajniejszą piłkę na zapleczu ekstraklasy. Od kilku sezonów w Świnoujściu uzupełniają kadrę nowymi zawodnikami, jednak trzon zespołu pozostaje niezmieniony. Po wspomnianym już sezonie kilku chłopaków poszło do Arki, ja obrałem kurs na Wrocław, a jednak klub zdołał dobrać graczy, którzy świetnie się uzupełniają - zauważył nasz rozmówca.
W poprzednim sezonie bluza pierwszego bramkarza Wyspiarzy wędrowała między Arturem Melonem, Pawłem Waśkowem i Alanem Wesołowskim. W obecnej rundzie Grzegorz Kasprzik nie odda jej prawdopodobnie nawet na minutę. - Kasprzik na pewno ma predyspozycje do bronienia. Sztab trenerski nie powinien sobie pluć w brodę, że postawił na niego. Broni cały zespół, a nie tylko bramkarz, no ale spójrzmy kto stracił najmniej bramek w I lidze. Flota.