Najbardziej aktywny z przodu był Bartosz Ślusarski, który znany jest z tego, że z łatwością dochodzi do sytuacji strzeleckich, ale ma spore problemy z ich wykorzystywaniem. Nie inaczej było w meczu z Legią Warszawa. Napastnik Lecha Poznań przy stanie 0:2 trafił w słupek, a przy 0:3 z bliskiej odległości posłał piłkę nad poprzeczką. Po meczu był bardzo zły. - Nie mogę zadowolony kiedy nie trafiam w stuprocentowej sytuacji w momencie, gdy jest to potrzebne. W pierwszej sytuacji piłka pechowo trafiła w słupek, ale o drugą mam do siebie dużo pretensji - przyznaje "Ślusarz".
Dla 31-letniego zawodnika był to powrót do gry po dwóch meczach absencji z powodu kontuzji. Jak czuł się lechita? - Przy moich sytuacjach było widać, że brakowało czucia piłki, ale fizycznie czułem się dobrze - opowiada.
Nie tylko brak skuteczności zadecydował o porażce, bo zawiodła również obrona, która uchodziła za najmocniejszy punkt Kolejorza. Wszystkie trzy bramki padły po błędach w ustawieniu. - W innych meczach nie traciliśmy tylu bramek, ale tym razem przez słabą dyspozycję dnia straciliśmy aż trzy. Z przodu zagraliśmy nieskutecznie, co doprowadziło do tego, że do przerwy było 3:0 - mówi Ślusarski.
Pojedynek Lecha z Legią obserwowało niespełna 41 tysięcy kibiców, którzy jednak wychodzili ze stadionu mocno rozczarowani. Nie licząc oczywiście grupy sympatyków z Warszawy. - Taka ilość fanów robi spore wrażenie. Gdybyśmy wygrali ten mecz, to sprawilibyśmy kibicom tyle radości, że częściej przychodziliby w większej ilości. Niestety przegraliśmy mecz z Legią i nie wygląda to dobrze - zakończył napastnik Lecha.