Tomasz Hajto: Jak chłopaki zobaczyli zranione zwierzę...

Piłkarze Jagiellonii kontynuują serię meczów bez porażki. W niedzielę Tomasz Hajto trafił ze zmianami, a jego podopieczni wstali z kolan i zremisowali w niesamowitych okolicznościach ze Śląskiem.

Artur Długosz
Artur Długosz
Spotkanie Śląska Wrocław z Jagiellonią Białystok śmiało można określać jednym z najbardziej emocjonujących meczów w tym sezonie. Wrocławianie prowadzili już 3:0, grali w przewadze jednego zawodnika, lecz od 70. minuty podopieczni Tomasz Hajty zabrali się do roboty i zdołali we Wrocławiu wywalczyć remis! Szkoleniowiec Jagiellonii przyznał po meczu, że cały czas wierzył w swój zespół - nawet jak ten znajdował się w bardzo niekorzystnej sytuacji. - W przerwie meczu przegrywaliśmy 0:2 i cały czas im (swoim piłkarzom - dop.red) mówiłem, że jest szansa wygrać, bo naprawdę tę tendencję - jeśli chodzi o grę w piłkę - ostatnio mamy bardzo dobrą. My w nią gramy i chyba też większość ludzi to zauważa. Wydaje mi się, że takim decydującym momentem były zmiany z którymi trafiliśmy. Doprowadziły one przede wszystkim do otwarcia wyniku, do czerwonej kartki dla zawodnika Śląska - powiedział Hajto.

- Gol na 3:1 dał nam wiarę, chociaż my takiej bramki, jak ta na 0:3, nie możemy stracić! Jeżeli gra się w dziesięciu, to można się mądrze ustawić. Gra się po prostu bez napastnika. Od tyłu mógłby sobie Śląsk więcej rozgrywać, ale nie powinno być takich dziur, jakie mieliśmy na początku drugiej połowy - skomentował szkoleniowiec Jagiellonii nawiązując do bramek traconych przez swoich zawodników.

Dwa pierwsze gole zespół z Białegostoku stracił po stałych fragmentach gry i to właśnie rozzłościło byłego reprezentanta Polski. - Gra mnie satysfakcjonowała, ale nie robiły tego stałe fragmenty gry. Wiadomo, że Śląsk dobrze je wykonuje. Dwa stałe fragmenty gry i my przegrywamy 0:2! Śląsk nie rozklepał nas nie wiadomo jak i nie wjechał nam w szesnastkę, strzelił do pustej bramki. Zadecydowały rzut karny i rzut rożny. To na pewno boli szczególnie, bo uczulaliśmy na to. Jest jakaś rozpiska, ktoś do kogoś jest przyporządkowany. Wszyscy wiedzą, że Kaźmierczak najlepiej gra głową. Jeżeli sześciu zawodników ma wzrost około 1,90 to po to do składu daliśmy też Gusicia, żeby ten wzrost nam podwyższył i wziął jednego z największych od nich do krycia - mówił Hajto.

Szkoleniowiec drużyny z Białegostoku trafił ze zmianami. Do gry desygnował Euzebiusza Smolarka i Adama Dźwigałę, którzy pokazali się z dobrej strony. - Kluczowa była i zmiana Smolarka, i Adama Dźwigały. On w środku to uspokoił, zaczął rozgrywać piłkę. On ma naprawdę bardzo dobrze opanowaną wewnętrzną część stopy i gra te piłki takie wypieszczone, dokładne. Wydaje mi się, że te zmiany były kluczowe i one pozwoliły nam gdzieś się dźwignąć do góry. Jak chłopaki zobaczyli zranione zwierzę przy 3:1, to stwierdzili, że można więcej zaryzykować. Okazało się, że to się opłaciło. Szkoda, bo w tej 95. minucie, jakby Tomek Kupisz lepiej piłkę przyjął, to Smolarek wbiegał w środku i moglibyśmy się pokusić jeszcze o zwycięstwo. Byłby to naprawdę wtedy już mecz z pięknym zakończeniem dla nas - stwierdził szkoleniowiec.
Tomasz Hajto we Wrocławiu Tomasz Hajto we Wrocławiu
Trener drużyny z Białegostoku nie chciał oceniać pracy sędziego, który wyrzucił z boiska dwóch jego zawodników, a także odgwizdał rzut karny przeciwko Jagiellonii. - Tak na gorąco to jest ciężko oceniać. Nie chcę się wypowiadać. Będę czekał, żeby po prostu sobie ten mecz spokojnie obejrzeć, wyciągnąć konsekwencje wobec błędów, jakie zrobiliśmy i przede wszystkim kartek. Będę, jak to mówią w Niemczech, brutalnie twardy - zaznaczył Hajto.

Jagiellończycy nie przegrali ostatnich sześciu potyczek z rzędu, a zwyciężyli między innymi w Poznaniu i Warszawie z Legią. - Każdy mecz buduje jakąś koniunkturę. Jest to bodajże nasze szóste spotkanie bez porażki. Graliśmy z Wisłą Kraków, Lechem Poznań, Legią Warszawa, Śląskiem Wrocław, który jest aktualnym mistrzem Polski. To już samo o sobie świadczy, gdy nie przegrywaliśmy tych meczów, a przywoziliśmy jeszcze często po trzy punkty, to jest już dużo pozytywów. Brakuje nam takiego "deczko", żeby dogonić tę pierwszą piątkę czy szóstkę, ale wierzę, że przyjdzie dla nas jeszcze dobra passa i uda nam się w końcu dwa, trzy razy pod rząd wygrać - podsumował szkoleniowiec Jagiellonii.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×