Nie wiadomo jak zakończyłby się mecz Ruchu z Wisłą, gdyby sędzia uznał dla gospodarzy gola i wyrzucił w krótkim odstępie czasu dwóch graczy gości. Tak się jednak nie stało, a po przerwie przyjezdni zdobyli dwie bramki po fatalnych błędach obrony Niebieskich. - Decyzje sędziego miały wpływ na przebieg meczu. Prowadzilibyśmy 1:0, nie byłoby na boisku piłkarza Wisły i wszystko inaczej by wyglądało. Straty w osłabieniu trudno się odrabia. Jesteśmy wkurzeni, bo i czerwona kartka powinna zostać pokazana i gol powinien zostać uznany - denerwował się po meczu boczny obrońca chorzowian Igor Lewczuk.
Przegrywając z Wisłą Niebiescy doznali trzeciej porażki z rzędu. - Jest źle. Wiemy, że nie punktujemy. Wyciągamy wnioski, ale co z tego skoro przegrywamy - martwił się piłkarz Ruchu. - Ostatnio graliśmy słabo, teraz zdobyliśmy gola, który by dodał nam skrzydeł. Potem czerwona kartka. Dwa gole Wisły Kraków i przegrany mecz. Nie tak to miało wyglądać - dodał Lewczuk.
Jedynym w miarę zadowolonym zawodnikiem Ruchu był po spotkaniu Andrzej Niedzielan. "Wtorek" po ponad roku trafił do siatki w ekstraklasie, ale bramka zdobyta w doliczonym czasie była zaledwie honorowa. - Pokazałem, że jeszcze gramy. Miałem spuścić głowę? Chcieliśmy powalczyć jeszcze o gola na wagę remisu - tłumaczył Niedzielan swoją radość w doliczonym czasie gry. - Po stracie gola na 2:0 trochę zabrakło nam wiary. Miałem nadzieję, że poderwę chłopaków. Taka jest piłka. To jest jej przekleństwo i zarazem jej piękno. Byliśmy lepsi od Wisły, ale to oni strzelili dwie bramki, a my tylko jedną - dodał "Wtorek", który do siatki trafił z... metrowego spalonego.
Niebiescy do końca rundy będą mieli duży problem z powiększeniem dorobku punktowego. Chorzowian czeka wyjazd do Warszawy na pojedynek z Legią oraz spotkanie z Jagiellonią Białystok, która na wyjeździe w bieżącym sezonie nie przegrywa. - Ciężko będzie o punkty. Tym bardziej, że w głowach mamy serię porażek - powiedział Igor Lewczuk.
Ruch nie dość, że przegrywa mecze to trener Jacek Zieliński z powodu urazów nie może do końca roku korzystać z kilku ważnych graczy. Jedyna nadzieja w młodych. W spotkaniu z Wisłą z dobrej strony pokazał się Filip Starzyński. W podstawowym składzie wyszedł również Mateusz Kwiatkowski, ale poza szybkim startem do piłki, niczego wielkiego nie zaprezentował, chociaż Jacek Zieliński był odmiennego zdania. - Filip ma niezły potencjał, a Mateusz, taka pchełka, narobiła trochę szumu. Walczył na treningach i myślę, że całkiem nieźle wypadł - chwalił kolegę Niedzielan.