Gdy Tomasz Kupisz strzelił dla Jagiellonii Białystok gola we Wrocławiu, wielu podejrzewało, że będzie to tak zwane "trafienie honorowe". Dochodziła bowiem 71. minuta, a wrocławianie grali w przewadze i prowadzili 3:1. W następnym siedmiu minutach Jagiellończycy dołożyli jednak kolejne bramki i doprowadzili do remisu. - Wiele osób myślało już, że to bramka jest na otarcie łez - żebyśmy nie przyjechali do Białegostoku z zerowym dorobkiem punktowym. Okazało się jednak, że stać nas na to, by wywieźć z Wrocławia punkt - skomentował strzelec gola.
- Mecz ułożył się tak, a nie inaczej. Strzeliłem tę bramkę, a dużo dało wejście na boisko Euzebiusza Smolarka. Koniec końców, wyciągnęliśmy wynik spotkania na 3:3 - zaznaczył pomocnik drużyny Tomasza Hajty.
Jagiellonia nie przegrała już sześciu meczów z rzędu. Złożyły się na to między innymi wyjazdowe zwycięstwa z Legią Warszawa czy Lechem Poznań. Ostatnio zespół z Białegostoku przywiózł także punkt z Wrocławia. - Myślę, że każdy z nas ma charakter i dąży do tego, by nie przegrywać meczów - podkreślił Kupisz.
Mecz we Wrocławiu na długo pozostanie jednak w pamięci wszystkich kibiców. - Wypada się tylko z tego cieszyć. Szkoda, że mimo wszystko nie wygraliśmy. Nasze mecze u siebie wciąż pozostawiają wiele do życzenia - podsumował Kupisz.