Miał być drugim Arturem Borucem

Szkocki Motherwell FC - w tym klubie grał kiedyś bramkarz Sebastian Kosiorowski. Wydawało się, że to wielki talent i Polska niebawem będzie miała z niego spory pożytek.

Artur Długosz
Artur Długosz

Miłe złego początki

Urodził się 21 maja 1990 roku w Kolbuszowej i w tamtejszym klubie rozpoczynał piłkarską karierę. Jeszcze jako junior trafił do Rzeszowa, gdzie bronił barw miejscowego Orła, potem występował w Stali Mielec. Kolejnym etapem w futbolowym życiu Sebastiana Kosiorowskiego, bo o nim mowa, była Korona Kielce i gra w Młodej Ekstraklasie złocisto-krwistych.

W 2008 roku w Kielcach postanowiono jednak nie przedłużyć wygasającego z nim kontraktu. Z tego powodu młody zawodnik wybrał opcję szukania szczęścia za granicą. Osiemnastolatek zdecydował się wyjechać na Wyspy Brytyjskie. I co ciekawe, było to dobre posunięcie. Bramkarz testowany był przez sztab szkoleniowy zespołu szkockiej Premier League, Motherwell FC. Kosiorowski wywarł na tyle dobre wrażenie na trenerze Marku McGhee, że włodarze drużyny z Fir Park postanowili go zatrudnić. Polak podpisał z Motherwell FC kontrakt, a na początku miał zbierać doświadczenie w rezerwach szkockiego klubu. - W Kielcach skończył mi się kontrakt. Wróciłem do swojego macierzystego klubu i tam trenowałem. Dostałem telefon od swojego menadżera, który wysłał mnie na testy do Motherwell. Byłem tam cztery dni i trenowałem z pierwszym zespołem. Wróciłem do Polski i po tygodniu dostałem sygnał, że The Well są zainteresowani podpisaniem ze mną kontraktu - opowiadał bramkarz portalowi SportoweFakty.pl w 2009 roku.

Co warte podkreślenia, wcześniej Kosiorowski sprawdzany był także w Wiśle Kraków, gdzie jednak nie zdecydowano się na jego zatrudnienie. - Byłem na testach w Wiśle Kraków, gdzie wysłali mnie na siłownię. Miałem treningi szybkościowe, bieganie. Tak wyglądały testy - wyjaśniał zdegustowany.

Wydawało się, że w Szkocji nabierze ogłady i kariera będzie przed nim stała otworem. Piłkarz był nawet powołany przez trenera Michała Globisza na konsultacje juniorskiej reprezentacji Polski. Sebastian Kosiorowski cieszył się z pobytu w Szkocji, gdzie sam mówił, był bardziej doceniany niż w kraju nad Wisłą i Odrą. Nie zamierzał wracać do Polski - tym bardziej, że zasiadł nawet na ławce rezerwowych w meczu przeciwko Celtikowi, w którym bronił wówczas Artur Boruc, a także w starciu z Glasgow Rangers.

Powolny zjazd w dół

W maju 2010 roku bramkarzowi kończył się kontrakt w Szkocji. - Chciałbym zostać i powalczyć o miejsce w pierwszym składzie. Jeszcze żadnych rozmów w tej sprawie nie było - mówił. Uważał, że w Szkocji ma większą szansę na wypromowanie się i - jak już wspominaliśmy - nie chciał wracać do kraju. Życie brutalnie zweryfikowało jednak wszystkie marzenia i plany.

27 sierpnia 2010 roku Kosiorowski pojawił się na testach w... drugoligowej Stali Stalowa Wola, którą prowadził Sławomir Adamus. Dlaczego nie został w Szkocji? - W lidze niestety nie szło nam najlepiej, przegraliśmy cztery mecze z rzędu i zwolniono trenera. Jak wiadomo, każdy do współpracy dobiera sobie odpowiednie osoby, ja i wielu moich kolegów z zespołu nie pasowaliśmy do koncepcji nowo tworzonej drużyny i musieliśmy się pożegnać z klubem - wyjaśniał. W zespole z Podkarpacia Kosiorowski długo nie zagrzał miejsca. Już w październiku trenował bowiem z Jagiellonią Białystok. Z ówczesnym liderem ekstraklasy udało mu się podpisać długi kontrakt - do czerwca 2014 roku. - Bardzo się cieszę, że mogę dołączyć do Jagiellonii. Podpisanie kontraktu z liderem ekstraklasy to świetna sprawa - mówił sam główny zainteresowany. W Jagiellonii numerem jeden był wtedy Grzegorz Sandomierski.

Bramkarz znów od losu dostał więc sporą szansę, lecz także i tym razem nie zdołał jej wykorzystać. Jego przygoda z Jagiellonią trwała bowiem niespełna miesiąc! Były zawodnik szkockiego Motherwell FC w czasie pobytu w Białymstoku wystąpił w zaledwie jednym spotkaniu Młodej Ekstraklasy i nie przekonał do siebie sztabu szkoleniowego. - Po miesiącu treningów przyjrzeliśmy się dokładniej Sebastianowi i doszliśmy do wniosku, że mamy w klubie innych młodych, zdolnych bramkarzy. Sebastian obecnie nie jest w stanie podjąć rywalizacji z Grześkiem Sandomierskim i Jakubem Słowikiem - wyjaśniał portalowi SportoweFakty.pl w listopadzie 2010 roku Ryszard Jankowski, trener bramkarzy w Jagiellonii Białystok.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×