Jan Żurek (trener GKS-u Katowice): Muszę zebrać myśli, bo u nas w szatni było po meczu bardzo głośno. Nie może być tak, że po dobrej pierwszej połowie, którą wygraliśmy 1:0, wychodzimy na drugą odsłonę i sami sobie strzelamy bramki. To już trzeci kolejny mecz, w którym tracimy takie bramki. Korona w drugiej połowie nie miała nic do stracenia. Zaczęła trzema obrońcami i ostro na nas ruszyła. Powiedziałem w szatni co myślę szczególnie tym, którzy się przyczynili do porażki. Było to dla nas ważne spotkanie, szukaliśmy tutaj przełamania, jednak w moim zespole zabrakło konsekwencji, nie było dyscypliny taktycznej, niektórzy zawodnicy popełniali rażące błędy. Gratulacje dla Korony. Jednak jak się ma frajerów to trzeba ich golić. Mi pozostał wielki niedosyt, wielki kac, aż mi się ciśnie żeby powiedzieć kilka ostrych słów.
Włodzimierz Gąsior (trener Korony Kielce): Był to kolejny emocjonujący mecz. Chyba na naszym stadionie każde spotkanie będzie podobne. Widocznie atmosfera, jaką robią kibice, i klimat sprawiają, że każda drużyna czuje się tu dobrze. GKS grał bardzo dobrą piłkę, szczególnie w pierwszej połowie, kiedy nie mogliśmy sobie dać rady z ich konsekwentną grą. Była to zupełnie inna drużyna niż podczas ostatniego spotkania z Motorem Lublin. Wyszliśmy w dość eksperymentalnym składzie, ponieważ nie mógł grać Bednarek ani Michałek, a zmęczony był Kiełb. Uważam, że w drugiej połowie nasza drużyna zagrała bardzo dobrze. Zrobiłem dwie zmiany. Zarówno Gawęcki, jak i Kiełb przyczynili się do naszego sukcesu. Pierwszy z nich kolejny raz wchodzi na boisko po przerwie i kolejny raz strzela bramkę. Mam nadzieję, że GKS będzie urywał punkty jeszcze niejednej ekipie, bo wiem, że ten zespół stać na dobry wynik.
Łukasz Szymoniak (obrońca Korony Kielce): Grałem z kontuzją pięty. Pomogłem drużynie na tyle, na ile mogłem. W drugiej połowie coraz częściej łapały mnie skurcze i musiałem zejść z boiska. Przegrywaliśmy 0:1 po moim błędzie, chociaż nie wiem dlaczego sędzia podyktował rzut wolny, bo ja nic przeciwnikowi nie zrobiłem. To on się ode mnie odbił. Na szczęście odrobiliśmy tę stratę i to my możemy cieszyć się ze zwycięstwa.
Jacek Markiewicz (pomocnik Korony Kielce): W pierwszej połowie graliśmy nieco sennie. W przerwie była rozmowa w szatni, która, jak się później okazało, pomogła. Powiedzieliśmy sobie, że musimy pokonać GKS i udało się. Nie ma dla mnie różnicy czy występuję jako defensywny pomocnik, czy stoper. Tym razem akurat grałem na obydwu pozycjach. Drużyna przyjęła mnie bardzo dobrze, wiadomo że dopiero się poznajemy, ale z meczu na mecz będzie coraz lepiej.