Wiele meczów sparingowych w zimowym okresie przygotowawczym rozegrają piłkarze Śląska Wrocław. Stanislav Levy przekonuje, że każdy zawodnik powinien dostać taką samą liczbę minut na pokazanie swoich umiejętności. - Wszyscy walczą o miejsce w składzie i ważne jest każde spotkanie. Dla mnie najistotniejsze jest to, że wyglądam nieźle i praktycznie w każdym meczu strzelam bramkę. To też procentuje. Wiadomo, że trener będzie decydował, ale jeśli my będziemy dobrze się prezentować, to na pewno dla każdego znajdzie się miejsce w składzie - skomentował Piotr Ćwielong.
Wrocławianie na razie strzelają dużo goli, bo w dwóch meczach aż 14! Jak trenerem WKS-u był Orest Lenczyk, to zimą zielono-biało-czerwoni pracowali głównie na siłowni. - Rok temu jak graliśmy sparingi, to albo je remisowaliśmy, albo przegrywaliśmy. Teraz widać, że każdego cieszy gra na dwa kontakty. Same wyniki świadczą o tym, że drużyna jest zgrana i na pewno przygotowuje się do tego, żeby obronić tytuł mistrza Polski - zaznaczył "Pepe".
Podczas ostatniego meczu kontrolnego mistrzów Polski doszło do dość ciekawego zdarzenia. W momencie, gdy sędzia podyktował rzut karny dla Śląska, do piłki ustawionej 11 metrów od bramki chcieli podejść i Ćwielong, i Cristian Omar Diaz. Obaj zawodnicy szybko znaleźli sposób, jak wybrnąć z tej sytuacji. - Miałem strzelać rzut karny, Dino (Cristian Diaz - dop.red ) też chciał. Doszliśmy do wniosku, że będziemy grać w marynarzyka. Niestety przegrałem, więc on zabrał piłkę i strzelił bramkę. To jednak fajne, że potrafimy znaleźć nić porozumienia i z uśmiechem oddać piłkę koledze, który zdobywa gola. To naprawdę cieszy - podsumował Piotr Ćwielong.