Piotr Wiśniewski: Pierwsze wnioski po sparingach z Olimpią Grudziądz i Arką Gdynia?
Piotr Stokowiec: Na razie w naszych przygotowaniach dominują treningi poświęcone motoryce. Procentowy udział na tym etapie rozkłada się następująco: 60 proc. motoryka, 40 proc. zajęcia poświęcone badaniu wydolności organizmów. To był główny punkt tej części zgrupowania. Testujemy też kilku zawodników, a na pierwsze wnioski jeszcze przyjdzie czas.
Litwin (Vytautas Luksa - przyp. aut) wyjechał do domu, ponieważ urodził mu się syn. To nie był nasz jedyny problem, bo doszły do tego urazy. Dima Injac musiał zejść z boiska po pięciu minutach. W dodatku jeden z naszych piłkarzy odniósł kontuzję na rozgrzewce. Dziury w składzie musieliśmy łatać bramkarzami. Nie wyszło to źle. Oni też są częścią drużyny i trzymają się ram taktycznych. Wiedzą o co chodzi na poszczególnych pozycjach. Generalnie jesteśmy zadowoleni, wynik sparingów jest sprawą drugorzędną. Mamy co analizować. Były dobre momenty. Najważniejsze, że poza Injacem, uniknęliśmy większych urazów.
Nowy rok nie zaczął się dla pana jako trenera Polonii pomyślnie. Odszedł Baszczyński, Brzyski, Teodorczyk podpisał kontrakt z Lechem, zamieszanie wokół odejścia Wszołka. Dużo tego. Zastał pan nową rzeczywistość.
- Ten rok zaczął się dla mnie bardzo dobrze, byłem na Balu Mistrzów Sportu. Otrzymałem zaproszenie, potańczyliśmy z żoną. Było przyjemnie. Co do innych aspektów. Moja rola polega na trenowaniu. Odpowiadam za przygotowanie jak najlepszej formy piłkarzy. Jak się okazuje swoje zadania wykonujemy nie najgorzej. Inne kluby pytają się o naszych zawodników, a ich odejścia to żniwa naszej pracy.
A nie żal panu takiego piłkarza jak Brzyski?
- Żal czy nie żal nic tutaj nie zmieni. Wiadomo, że zawodnik, który ma dziewięć asyst ma odpowiednią wartość. Decyzje personalne podejmuje właściciel, ja natomiast zajmuję się stroną sportową. Staram się stworzyć zespół z zawodników, których mam pod ręką.
Jak wygląda sytuacja Łukasza Teodorczyka? Przejdzie do Lecha dopiero latem czy może już teraz?
- Na razie nic więcej nie wiadomo. Na dzień dzisiejszy Łukasz jest naszym zawodnikiem i tutaj nie ma innego tematu.
Pojawiają się informacje, że jeśli Teodorczyk w Polonii zostanie to trafi do "Klubu Kokosa".
- Może trzeba dopytać w innych klubach o "Klub Kokosa", bo u nas nic takiego w jego przypadku nie ma miejsca. Wygląda na to, że dużo o tym krąży opowieści... natomiast Łukasz normalnie z nami trenuje i gra w sparingach. Strzela bramki.
W przypadku innego pana zawodnika - Pawła Wszołka powstała już saga związana z przenosinami do Hannoveru.
- Nie chcę komentować tej sprawy z prostego powodu - nie leży to w moich kompetencjach. Nic nowego nie wniosę. Pewne decyzje zapadły, a ja mam pod sobą grupę zawodników, z którymi muszę solidnie pracować.
Na jakich pozycjach zamierza pan łatać dziury?
- Przede wszystkim szukam zawodników lepszych od tych co mam. Jeśli odchodzi boczny pomocnik to logiczne, że rozglądam się za skrzydłowym. Jeśli odchodzi napastnik, to poszukuję napastnika. To samo gdy odchodzi stoper. Tak też działamy. Selekcja trwa nadal.
Pan nie jest zwolennikiem hurtowego zapraszania na testy zawodników?
- Nie lubię testować. Piłkarz musi być wcześniej obserwowany, aby mieć o nim rozeznanie. Później ewentualnie można go zaprosić do klubu. Testy są w głównej mierze stratą czasu.
Wielu piłkarzy narzeka, że zamiast obozu za granicą muszą trenować w Polsce. Ale ośrodek w Cetniewie jest dobrą wizytówką polskich baz przygotowawczych.
- Pierwszą cześć przygotowań otworzył obóz w Cetniewie. W dalszej części wyjeżdżamy na zagraniczne zgrupowanie. Chcemy ćwiczyć taktykę w przyjemniejszych okolicznościach natury i nie na sztucznej trawie. Normalne boisko zmniejsza ryzyko kontuzji.