Filip Burkhardt o Sandecji: Klub był tragicznie zarządzany

- Człowiek ma prawo się denerwować, gdy od czterech miesięcy nie otrzymuje wynagrodzenia, w drodze dziecko, a w dodatku jest 700 km od domu - mówi Filip Burkhardt w rozmowie z naszym portalem.

Piotr Wiśniewski
Piotr Wiśniewski

Młodszego z braci Burkhardtów spotkaliśmy w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Cetniewie. Jego Wisła Płock akurat skończyła mecz z Lechią Gdańsk. II-ligowiec zremisował z przedstawicielem polskiej T-Mobile Ekstraklasy 1:1. - Niedawno rozpoczęliśmy treningi, ale mimo to pierwsza połowa należała do nas. Byliśmy stroną dominującą. Stworzyliśmy trzy dogodne sytuacje, a Lechia nie oddała nawet celnego strzału na bramkę. Sparing wyszedł na plus. Trener jest z nas zadowolony, my z siebie również. Chcemy jak najszybciej awansować. Z tego powodu czeka nas ciężka praca - powiedział Filip Burkhardt.

Nasz rozmówca przyznał, że odejście Abdou Razacka Traore  odbije się na jakości ofensywy biało-zielonych. - Co prawda zespoły dopiero budują podstawy okresu przygotowawczego, ale już widać, że Lechia będzie miała z przodu problem - przyznał.

Działacze Wisły wzmocnili zespół w przerwie zimowej, by móc powalczyć o I ligę. Na półmetku sezonu płocczanie zajmują 2. miejsce w tabeli. - Zespół jest zbudowany z głową. Mamy ciekawy sztab szkoleniowy. Niczego nam nie brakuje. Jesteśmy gotowi na sukces. Mam nadzieję, że uda nam się zrealizować cel - wyjaśnił "Bury".

Burkhardt do Płocka przeniósł się z Sandecj Nowy Sącz. Klubu z pięknej Sądecczyzny były zawodnik Arki Gdynia nie wspomina miło. - Nie chcę już więcej rozmawiać o Sandecji - rzucił Filip Burkhardt. - To nie jest tak, że odżegnuje się do tego klubu, ale od ludzi, którzy nią zarządzali - mówił gracz Wisły Płock w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Zespół "Sączersów" pomocnik opuszczał w złej atmosferze. - Ludzie sterujący Sandecją byli mało odpowiedzialni. Uważam, że Sandecja zasługuje na więcej. To naprawdę ciekawy klub, mający sporą rzeszą fajnych kibiców. Organizacyjnie jednak wszystko kuleje. Przypomina to jeźdźca bez głowy. Wygląda to tragicznie - zaznaczył piłkarz urodzony w Poznaniu, który wciąż ma żal do działaczy za pewne kwestie. Tłumaczy też dlaczego tak palił się do opuszczenia Nowego Sącza. - Człowiek ma prawo się denerwować, gdy od czterech miesięcy nie otrzymuje wynagrodzenia, w drodze dziecko, w dodatku jest 700 km od domu. Do tego ciągle byłem zwodzony. Rozumiem, że w dobie kryzysu Sandecja mogła mieć problemy finansowe. Co innego gdy człowiek codziennie jest oszukiwany. Co dzień zmienia się zdanie. W końcu nerwy nie wytrzymują. Taką mam naturę, że o swoje walczę. Upominałem się o zaległości. Nie po to podpisywałem kontrakt, żeby grać tam za darmo. Jako piłkarz liczę, że będę wynagradzany za swoją pracę. Tak niestety nie było.

Z racji przywiązania do żółto-niebieskich barw Filip Burkhardt łączony był z Arką. Ile było w tym prawdy? - Zero. Żadnych rozmów nie było. Dziennikarze rozdmuchali całą sprawę. Może oni widzieli mnie w Arce? Napisali na ten temat artykuł, ja tylko potwierdziłem, że gdyby pojawiła się oferta, to rozważyłbym ją. Taka oferta nie pojawiła się. I tyle - rozwiał wątpliwości nasz rozmówca.

Gdynianom i jej trenerowi Burkhardt życzy jak najlepiej. Trzyma kciuki za Pawła Sikorę. - To młody trener, który ma pojęcie o piłce. Życzę mu z całego serca, aby Arka odpaliła i walczyła o coś więcej niż środek tabeli. W tym sezonie już nikomu nie zagrożą. Grają o spokojne utrzymanie. Kto wie - może w przyszłym powalczą o awans. Na pewno będę im kibicował - zaznaczył 26-latek

Filip Burkhardt szuka klubu. Nie chce grać w Stróżach, wyląduje w Płocku?!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×