Dylematy młodego piłkarza - reprezentacja, klub czy... matematyka?

Ma szesnaście lat i jego gra na obserwatorach już robi spore wrażenie. Pod bacznym okiem chce go mieć zarówno trener klubowy, jak i reprezentacji Polski, ale też matematyka nie daje o sobie zapomnieć.

Artur Długosz
Artur Długosz

Nie skończył jeszcze 17 lat. Jest więc najmłodszym zawodnikiem w szerokiej kadrze Śląska Wrocław. Na treningach, jak i w meczach sparingowych, prezentuje się bardzo dobrze. Obserwatorzy są pod wrażeniem, a on sam dobrze rokuje na przyszłość. O kogo chodzi? O Kamila Dankowskiego - wielki talent aktualnego mistrza Polski.

Gdy piłkarze WKS-u rozpoczynali przygotowania do rundy wiosennej, trener Stanislav Levy postanowił sprawdzić kilku młodych zawodników. I chociaż Orest Lenczyk nazywał ich "dziadostwem", to czeski opiekun zielono-biało-czerwonych dostrzegł w nich potencjał. Jednym z tych, który zdecydowanie się wyróżnia, jest właśnie młodziutki Dankowski. - Myślę, ze fizycznie jest dobrze, ale zajęcia ogółem są bardzo ciężkie. Trener robił taką Bundesligę. Mieliśmy dwa treningi dziennie, dużo sparingów. Niestety na obóz nie pojechałem, bo mam kadrę Polski i nie dało rady, nie można było nic zrobić - wyjaśnia piłkarz. W wtorek wrocławianie udali się na zgrupowanie na Cypr. Dankowskiego zabrakło, bowiem... Musiał udać się na obóz kadry U-17. - Trochę żałuję, chciałbym na obóz pojechać, no ale trudno. Myślę, że trener by mnie zabrał na zgrupowanie. Wydaje mi się, że bym pojechał - skomentował.

Kim tak właściwie jest ten zawodnik? - Pochodzę z Kłodzka. Przyjechałem na testy i grałem przez cztery lata w FC Wrocław. Dostałem się do kadry dolnośląskiej, gdzie trenerem był Józef Klepak. Przyszedłem do Śląska na testy, nawet nie wiedziałem, że to się tak szybko potoczy. Nie przypuszczałem, że będę grał w Młodej Ekstraklasie w pierwszym składzie. Taki skok od razu - zaznaczył. - Jak przyszedłem na początku do FC Wrocław, to występowałem na lewej stronie defensywy. Później byłem napastnikiem, środkowym pomocnikiem, prawym i lewym pomocnikiem. Jak trafiłem do Młodej Ekstraklasy, to grałem na prawej pomocy, a później spadłem na prawą obronę - dodał.
Kamil Dankowski /fot. Śląsk Wrocław Kamil Dankowski /fot. Śląsk Wrocław
Na boisku trudno nie zauważyć Dankowskiego. Pomimo że młody, to pełno go na prawym skrzydle. Często bowiem podłącza się do akcji ofensywnych. - Jak gram ze starszymi, to lepiej się czuję na prawej obronie. Myślę, że prawa obrona jest dla mnie najlepszą pozycją. To, że grywałem już w kilku miejscach na boisku, na pewno pomaga - opisywał. Mimo iż jest najmłodszy w drużynie aktualnego mistrza Polski, to nie czuje się dręczony przez starszych. - Wszyscy mi pomagają. Nie ma tak, że ktoś kogoś okrzyczy. Piłki jednak noszę, wszystko noszę (śmiech). Chrztu jeszcze nie było - mówił Dankowski z uśmiechem na ustach.

W Śląsku zanotował niesamowity przeskok. Jeszcze nie tak dawno temu grał w juniorach, potem od razu przebił się do podstawowego składu w Młodej Ekstraklasie, a teraz trafił do kadry pierwszej drużyny. - Trenerzy pierwszej drużyny obserwowali mnie cały czas. Potem przyszedł moment, że wzięli mnie na treningi. Już na nie chodziłem i chyba się spodobałem - opisuje zawodnik, który wiele zawdzięcza rodzicom, szczególnie ojcu. - Tato bardziej decyduje, przyjeżdża na każdy mecz. Dużo poświęcił czasu dla mnie. Mówił, że dam radę i nie bał się o mnie. Mama tylko mówi, żebym pamiętał o dobrym odżywianiu się. Pięć posiłków dziennie, żadnych chipsów, frytek, pizzy (śmiech). Wcześniej za młodu lubiłem takie rzeczy (śmiech). Problemów z wagą jednak nie mam - podkreślił.

Jego umiejętności już teraz bardzo ceni Stanislav Levy. - Muszę powiedzieć, że bardzo dobrze się prezentuje - wyjaśnił szkoleniowiec. Gra tak dobrze, że pomimo iż nie pojechał na zgrupowanie na Cyprze, może liczyć na dalsze treningi z doświadczonymi zawodnikami. - Po powrocie do Wrocławia zostanie włączony do kadry pierwszego zespołu - postanowił już szkoleniowiec zielono-biało-czerwonych.

Sam Kamil Dankowski oczywiście cieszy się z możliwości treningów z piłkarskimi mistrzami Polski, chociaż przez to opuszcza wiele zajęć w szkole. - Na razie trzy tygodnie do szkoły nie chodziłem. Jest problem z matematyką, ale trener Klepak był w szkole, rozmawiał z nauczycielami. Powiedzieli tylko, żebym się czasem pojawiał w szkole, przychodził na lekcje, a będzie dobrze. Na szczęście nauczyciele są wyrozumiali - skomentował młody zawodnik, który mimo swojej popularności, nie ogląda się za dziewczynami. - Mam dziewczynę. Nie ma więc fanek. Jest dobrze. Najpierw była jednak piłka, to pierwsza miłość - podsumował.

Krzysztof Ostrowski coraz bliżej powrotu do Śląska Wrocław!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×