Mateusz Michałek: Świętowanie po zwycięstwie z liderem już zakończone?
Adam Cieśliński:
Nie było żadnego świętowania (śmiech). Mecz, jak mecz. Patrząc na całe spotkanie, stworzyliśmy sobie więcej sytuacji. Flota miała jedną i strzeliła bramkę. Byliśmy zespołem lepszym i zasłużenie zdobyliśmy trzy punkty. Przed spotkaniem, no może nie byliśmy tego pewni, ale wierzyliśmy w swoje umiejętności i to, że możemy wygrać.
Pan może być chyba szczególnie zadowolony.
- Dwie bramki bardzo cieszą, ale od zawsze powtarzam, że najważniejsze jest dobro drużyny. Gdybym trafił do siatki, a Olimpia by nie wygrała, to nie miałbym się z czego cieszyć, a tak radość jest podwójna.
Kiedy wpadł pan na pomysł, by wykonywać karnego w stylu Panenki?
- Rzut karny to zawsze loteria. Raz się strzeli, innym razem nie. Jak tylko sędzia nam go podyktował, od razu wiedziałem, jak będę go wykonywał. Cieszę się, że udało mi się zrealizować swój pomysł.
Zwycięstwo nad liderem zawsze mocno podbudowuje.
- To pewne, że dzięki zwycięstwu nad drużyną, której jasnym celem jest awans do Ekstraklasy, morale naszego zespołu pójdą w górę. Mamy w swoich szeregach bardzo dobrych zawodników i - jak powiedziałem - wiedzieliśmy, że jeśli zagramy na swoim poziomie to jesteśmy w stanie ograć Flotę. Miejmy nadzieję, że z Dolcanem na wyjeździe zaprezentujemy się podobnie.
Patrząc na postawę Floty, to w Świnoujściu mogą się cieszyć, że dawno zapewnili sobie tam utrzymanie.
- Flota ma 40 punktów, więc to pewne utrzymanie. Ale faktycznie, z taką grą jak w sobotę w Grudziądzu to... Po prostu było widać, kto jest lepszy. Oczywiście nie chciałbym im zabierać szans na awans, bo w meczach na swoim stadionie są bardzo groźni. Nie jest też powiedziane, że po prostu tylko z nami przytrafił im się taki słabszy mecz. Nie przekreślajmy ich szans po jednym meczu. Trzeba pamiętać, że wzmocnili się kilkoma fajnymi zawodnikami.
Według pana to Flota była tak słaba, czy wy prezentowaliście się wyśmienicie?
- Powiem tak, na własnym stadionie jeszcze nie przegraliśmy. Wcześniej o naszej sile przekonały się tutaj Cracovia i Zawisza. W sobotę zagraliśmy fajne spotkanie, byliśmy blisko zawodników ze Świnoujścia i nie pozwalaliśmy im na krótką grę. Chociaż i tak od początku byli nastawieni na długą piłkę, strącenia i stwarzanie sytuacji przed polem karnym. To my próbowaliśmy grać piłką.
Mało stałych fragmentów gry dla rywali - planowaliście to, czy po prostu tak wyszło?
- Od samego początku mieliśmy na to uważać, bo wiadomo, że Flota z nich słynie i zawsze strzela po nich sporo bramek. Jeśli dobrze pamiętam, to rywale nie mieli ani jednego rzutu rożnego. Z wolnymi było podobnie. Staraliśmy się być bardzo zdyscyplinowani w obronie, chociaż przy tej jednej bramce zdarzyła nam się pomyłka. Szkoda, bo mieliśmy unikać takich błędów, ale nie można zapomnieć, że Flota w końcu też ma w swoich szeregach niezłych graczy.
Dla Floty to trzecia porażka z rzędu w lidze. Jak pan patrzy na komentarze, że lider od jakiegoś czasu czuje się zbyt pewnie?
- Jeśli wygrywa się dziesięć spotkań z rzędu to siłą rzeczy nabiera się pewności. Wychodzi się na boisko i myśli, że zwycięstwo ma się od razu, jakby z urzędu. A tak nie jest, bo w I lidze punkty trzeba wybiegać i wyszarpać. Z Flotą mogło tak być. Po takiej serii inne drużyny grają już z nią jednak zupełnie inaczej. Piłkarze ze Świnoujścia mają swoje atuty, ale gdy przyjdzie im rozgrywać atak pozycyjny to mają wielkie problemy. Rywale wiedzą jak z nimi grać i dlatego takiej passy pewnie już nie powtórzą.
No i presja może być już tylko większa. Ich przewaga nad innymi cały czas topnieje.
- Pewnie, że tak. W dodatku, jeśli dobrze pamiętam, czeka ich więcej wyjazdów, niż spotkań u siebie. Mają jeszcze kilka punktów przewagi, ale będzie im coraz ciężej. Jak dla mnie w I lidze są drużyny lepsze piłkarsko od Floty, więc utrzymanie pierwszego miejsca będzie bardzo trudne.
Kogo ma pan na myśli?
- Zdecydowanie lepsze piłkarsko są drużyny Cracovii i Zawiszy.
Taka wygrana nad liderem sprawia, że wy też uwierzyliście, że możecie walczyć o awans?
- Przede wszystkim skupiamy się na każdym najbliższym meczu. Mamy dobrą drużynę i naprawdę możemy sprawić jeszcze niejednego psikusa. Możemy grać o coś, ale jako takiego celu, jakim byłby awans do Ekstraklasy postawionego nie mamy. Co przyniesie los, wie tylko sam pan Bóg. Jeśli pod koniec nadarzy się okazja, by zając miejsce dające awans, to się nie przestraszymy i będziemy walczyć do ostatniej kolejki.
W gronie faworytów was nie ma, ale to może pomóc.
- Mam nadzieję. O Olimpii nie mówi się zbyt wiele i w pewnym sensie bardzo dobrze, że tak jest. Są bogatsze drużyny, które głośno mówią o awansie. My będziemy tylko robić swoje.