Krzysztof Niedzielan: Rundę wiosenną rozpocząłeś na ławce rezerwowych, bo trener stawiał na Sebastiana Dudę, któremu jednak przytrafiła się kontuzja stawu skokowego przed meczem z Termaliką. Od tego momentu zagrałeś we wszystkich meczach.
Peter Petran:
Myślę, że jeśli Sebastian byłby zdrowy to by grał. Jest to młody piłkarz, ale dobrze się prezentował na boisku i do tego jest młodzieżowcem, co jest dodatkowym atutem. Miałem więc trochę szczęścia, że dostałem swoją szansę.
Czy interesujesz się tym, co dziennikarze piszą, lub mówią o Sandecji?
- Czasem tak, a czasem nie. Na pewno nie patrzę na oceny w gazetach, które nie zawsze są dobrym odzwierciedleniem boiskowej postawy.
Załóżmy, że otwierasz gazetę, a w niej znajdują się pomeczowe oceny piłkarzy i czytasz, że Peter Petran dostał jedynkę. Jak reagujesz?
- Zamykam ją momentalnie (śmiech). Generalnie nie potrzebuję sprawdzać w mediach jak zagrałem, bo sam to doskonale wiem.
A jak odnosisz się do krytyki, która pojawiła się w sądeckich mediach po meczu ze Stomilem Olszyn. Można było się dowiedzieć m.in, że prezentujecie słaby styl gry.
- Takie zdanie może wygłosić tylko ktoś, kto w życiu nie grał w piłkę. No cóż, każdy ma prawo do swojej opinii. Naszym zadaniem jest przede wszystkim zapewnienie sobie ligowego bytu.
Porażki w tym spotkaniu należy jednak bardzo żałować. Gdyby były 3 punkty, to utrzymanie byłoby na wyciągnięcie ręki.
- Ta świadomość nas zgubiła, a do tego olsztyńska drużyna jest nieobliczalna, więc takie mecze są ciężkie. Kto by powiedział, że zremisuje tylko z Polonią Bytom? W I lidze każdy wynik jest możliwy.
Mecz ze Stomilem był najsłabszym w tej rundzie. Zgodzisz się?
- Nie ulega wątpliwości, że zagraliśmy słabsze spotkanie. Mieliśmy na początku swoje szanse i gdybyśmy je wykorzystali to kto wie, co by się dalej wydarzyło.[b]
[/b]
Zmieńmy temat. Jakim trenerem jest Mirosław Hajdo i jak Ci się z nim współpracuje?
- Bardzo dobrze. Na początku sprawiał wrażenie bardzo surowego szkoleniowca, ale z czasem okazało się, że złapaliśmy z nim wspólny język i wszyscy jesteśmy drużyną. Warto też podkreślić, że jest świetnym motywatorem.
Ile czasu potrzeba, by zbudować dobrą drużynę?
- Nawet 1,5 roku. Aby odpowiednio się zgrać, potrzeba dużo czasu. Żeby stworzyć kolektyw, musimy wiedzieć o sobie wszystko, znać dokładnie boiskowe zachowania, nawyki, sektory boiska w których dany zawodnik najczęściej przebywa. Nie jest to łatwym zadaniem.
W takim razie chyba nie ma co panikować wynikami Sandecji Nowy Sącz, nawet jeśli te nie są rewelacyjne. W rundzie wiosennej do 29. kolejki wygraliście trzy razy, tyle samo przegraliście i zanotowaliście pięć remisów. W tej chwili macie 6 punktów przewagi nad początkiem strefy spadkowej.
- Myślę, że trzeba dać nam, zawodnikom i trenerowi kredyt zaufania, oraz więcej czasu na zgranie. Ważna będzie również postawienie na stabilizacje składu personalnego w przyszłym sezonie.
Jak radzisz sobie z językiem polskim?
- Nie mam problemów ze zrozumieniem tego, co się do mnie mówi. Gorzej jest, kiedy to ja mam mówić. Wtedy wychodzi taka słowacko-polska mieszanka, ale dogaduję się bez problemu w klubie i tak samo w innych sytuacjach np. robiąc zakupy. Problem mógłbysię pojawić, gdybym musiał załatwić coś w jakimś urzędzie (śmiech).
Mieszkasz w Nowym Sączu już ponad rok. Jak żyje się Słowakowi w Polsce?
- Bardzo dobrze. Miasto mi odpowiada, a do tego mam przy sobie najbliższych. Na wszystkie mecze u siebie przyjeżdża mój tata, który sam był kiedyś piłkarzem i jest moim najsurowszym krytykiem.
W czerwcu tego roku Twój kontrakt z Sandecją wygaśnie. Co dalej? Czy widzisz siebie dalej w tej drużynie?
- Jeśli klub przedstawi propozycję nowego kontraktu, to na pewno ją przeanalizuję. W przyszył sezonie powinniśmy walczyć już o wyższe cele, niż o utrzymanie, ale czy ze mną w składzie? Czas pokaże.