Od pierwszych minut kibice zielonych przecierali oczy ze zdumienia. Gospodarze wyszli na boisko zmotywowani i całkowicie stłamsili rywala. Nie przeszkodziła im w tym absencja kapitana Tomasza Magdziarza, który musiał odbyć pauzę za nadmiar żółtych kartek. Znakomitą pracę na prawym skrzydle wykonywał Marcin Trojanowski, który z łatwością gubił krycie byłego warciarza Adama Mójty i wielokrotnie posyłał groźne centry.
Otwarcie wyniku wypracował jednak inny zawodnik. To Krzysztof Bartoszak, który w 16. minucie wbiegł między stoperów Sandecji i został sfaulowany w polu karnym przez Marcina Makucha. Gospodarze przez dłuższą chwilę dywagowali kto ma podejść do jedenastki, ale ostatecznie piłkę ustawił na "wapnie" Paweł Giel i uderzył bardzo pewnie w prawy róg. Marcin Cabaj za bardzo skupił się na tańcach na linii bramkowej i nawet nie podjął interwencji.
Prowadzenie jeszcze bardziej uskrzydliło podopiecznych Krzysztofa Pawlaka. W 21. minucie o krok od podwyższenia rezultatu był Trojanowski, lecz przy próbie lobowania golkipera pomylił się o centymetry. Niedługo później 23-letni pomocnik wywalczył jednak następną jedenastkę. Jego dośrodkowanie z prawego skrzydła ręką zatrzymał bowiem Piotr Kosiorowski. Tym razem odpowiedzialność wziął na swoje barki Bartoszak. Były napastnik Jaroty Jarocin strzelił w sam środek bramki, ale Cabaj nie wyczuł jego intencji i znów skapitulował.
Sandecja w tym fragmencie grała katastrofalnie, miała ogromne problemy nawet z podejściem pod pole karne przeciwnika. W 41. minucie dopisało jej jednak szczęście. Po błędzie Trojanowskiego goście wyprowadzili szybki kontratak i zdołali wykorzystać chwilową dezorganizację w szeregach obronnych zielonych. Piotr Giel dograł płasko do Patryka Tuszyńskiego, a ten - choć miał przed sobą umiejętnie skracającego kąt Adriana Lisa - wpakował futbolówkę pod poprzeczkę.
W pierwszej połowie więcej bramek nie padło, a piłkarze z Drogi Dębińskiej mogli pluć sobie w brodę. Prowadzili tylko jednym golem, co kompletnie nie oddawało przebiegu boiskowych wydarzeń.
W przerwie poznaniacy nieco się uspokoili i na drugą część wyszli usposobieni mniej ofensywnie. Mimo to bardzo długo spokojnie rozbijali zazwyczaj mało groźne akcje Sandecji, a sami wychodzili z kontrami. Niewiele wskazywało na to, że Warta straci komplet oczek, ale w 82. minucie jej obrona "pękła" po stałym fragmencie. Dośrodkowanie z rzutu rożnego wywołało duże zamieszanie na 5. metrze i Adrian Bartkowiak - naciskany przez Arkadiusza Czarneckiego - zaliczył trafienie samobójcze.
Wyrównanie wywołało szaleńczą radość w obozie gości. Trudno im się dziwić. Trener Mirosław Hajdo nie mógł być zadowolony z postawy swoich podopiecznych, dlatego remis przyjął z pełnym zadowoleniem. Dzięki niemu Sandecja utrzymała ośmiopunktową przewagę nad sobotnim rywalem. Zieloni natomiast wynikiem 2:2 usatysfakcjonowani być nie mogą, wszak wciąż zajmują 15. miejsce w tabeli, a straty do nich zmniejszył Okocimski Brzesko, który wygrał w Olsztynie ze Stomilem 4:0.
Warta Poznań - Sandecja Nowy Sącz 2:2 (2:1)
1:0 - Paweł Giel (k.) 17'
2:0 - Krzysztof Bartoszak (k.) 24'
2:1 - Patryk Tuszyński 41'
2:2 - Adrian Bartkowiak (sam.) 82'
Składy:
Warta Poznań: Adrian Lis - Wojciech Wilczyński, Maciej Wichtowski, Adrian Bartkowiak, Adam Gajda, Alain Ngamayama, Paweł Giel (80' Wojciech Onsorge), Marcin Trojanowski (84' Paweł Czoska), Mateusz Pogonowski, Michał Jakóbowski, Krzysztof Bartoszak.
Sandecja Nowy Sącz: Marcin Cabaj - Marcin Makuch, Arkadiusz Czarnecki, Sebastian Duda, Adam Mójta, Maciej Bębenek (90+3' Jozef Certik), Piotr Mroziński, Paweł Nowak, Piotr Kosiorowski (75' Petar Borovicanin), Patryk Tuszyński, Piotr Giel (84' Kristof Kurczynski).
Żółte kartki: Wojciech Wilczyński, Mateusz Pogonowski, Michał Jakóbowski (Warta Poznań) oraz Marcin Makuch, Paweł Nowak (Sandecja Nowy Sącz).
Sędzia: Łukasz Bednarek (Koszalin).