Dariusz Wdowczyk superstar

Powrót trenera z korupcyjną przeszłością był odbierany sceptycznie. Dziś z jego obecnością w Pogoni wiąże się duże nadzieje. Jak "Wdowiec" zapracował na pozytywny odbiór?

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski

Dariusz Wdowczyk zrealizował podstawowy cel: uchronił Pogoń Szczecin przed spadkiem z T-Mobile Ekstraklasy. Trudno jednak uznać pierwszy etap jego pracy za bardzo udany. Portowcy miewali ledwie przebłyski dobrej gry i dopiero na koniec sezonu wyskoczyli z ostatniego miejsca w tabeli wiosny.

Portowcom przydarzały się także takie koszmarki, jak mecz ze Śląskiem Wrocław i początkowe pół godziny z Podbeskidziem Bielsko-Biała, w których prezentowali się dramatycznie. Mimo wpadek Wdowiec zapracował na opinię profesjonalisty, którego obecność w Pogoni może przynieść znacznie więcej dobrego niż złego. Dziś spora część kibiców apeluje: pozwólcie Wdowcowi zbudować drużynę zgodnie ze swoją wizją.

Wdowczyk dał próbkę charakteru już po porażce 0:1 z GKS-em Bełchatów, po której jego podopieczni nie zamierzali podejść pod sektor rozjuszonych kibiców, na którym pojawił się transparent "nie wygracie, wpie.... macie". Trener nie pozwolił jednak czmychnąć do szatni, zebrał zawodników w grupę i zawrócił w kierunku młyna. - W życiu trzeba być mężczyzną. Nie tylko być z kibicami, gdy się wygrywa. Piłkarze nie mieli ochoty stanąć twarzą w twarz z fanami, ale uważam, że powinni tak zrobić. Namówiłem ich, by podziękowali za doping, choć niekiedy nie był to doping, a niewybredne epitety - tłumaczył po spotkaniu.

Wdowczyk nie zwalniał tempa. Po dwóch tygodniach, przed starciem z Górnikiem Zabrze błyszczał w szatni. - Kocham Pogoń szczecińską, dla niej oddałbym wszystko. Serce moje jedyne oddam swojej drużynie - motywował podopiecznych. - Dla nich to zróbcie panowie, dla tych którzy przychodzą, poświęcają czas. Z resztą opiekun Pogoni szybko przestał patyczkować się z zespołem. Na treningach postawił na ciężką pracę, mówił otwarcie o umiejętnościach i złym przygotowaniu fizycznym. W przeciwieństwie do poprzedników: Ryszarda Tarasiewicza i Artura Skowronka komentuje wiele i bez owijania w bawełnę.
Trener Pogoni nie boi się decyzji, których nie zamierzali podjąć jego poprzednicy Trener Pogoni nie boi się decyzji, których nie zamierzali podjąć jego poprzednicy
36. minut - po takim czasie ściągnął z boiska Roberta Kolendowicza w meczu z Bełchatowem. "Kolenda" więcej u niego nie zagrał i raczej na pewno nie zagra. Donald Djousse zmagał się z Polonią Warszawa niewiele dłużej, bo przez 42. minuty. Czy także zostanie odstawiony na boczny tor - tego nie wiadomo. - Zdecydowałem się na zmianę już w pierwszej połowie i jest to jasny sygnał dla Donalda, ale i pozostałych zawodników, że jeśli nie zaangażują się bardziej w grę, to dla takich ludzi nie będzie miejsca w Pogoni - stwierdził.

Pogoń w przerwie letniej zostanie przebudowana. Nie będzie w niej miejsca dla przeciętnego Petera Hricki i naburmuszonego Dusana Pernisa. Na boczny tor został odstawiony także Adrian Budka, którego występy w klubie ze Szczecina są wielkim nieporozumieniem. Mecz z Polonią obejrzeli z wysokości trybun także Hernani i Maciej Dąbrowski.

Szanse otrzymali natomiast młodzi Dawid Kort i Sebastian Rudol. Zagrali bez rewelacji, ale przyzwoicie. Właśnie na wychowankach i perspektywicznych graczach ma być w większym stopniu oparta drużyna w nadchodzącym sezonie. Jako że Pogoń nie należy do finansowych potentatów - trudno spodziewać się głośnych transferów. W kuluarach pojawiły się nazwiska Jacka Kiełba oraz Mikołaja Lebedyńskiego, który pojawił się w niedzielę na trybunach. Konkretów na razie brak. Największym wzmocnieniem Pogoni jest więc dotychczas - "czyszczenie" szatni z zawodników nieprzydatnych.

Prawdziwą wartość pracy Wdowczyka w Pogoni pokaże dopiero runda jesienna. Czy poprowadzi on Pogoń do satysfakcjonujących wyników czy okaże się tylko mistrzem autoprezentacji?

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×