[i]
- Nie graliśmy dziś słabych zawodów. Moi zawodnicy grali bardzo konsekwentnie, ale gra się tak jak przeciwnik pozwala. Zawisza nie pozwolił nam dziś na zbyt wiele[/i] - przyznał po końcowym gwizdku sędziego Jacek Trzeciak, trener Polonii Bytom. Więcej opiekun niebiesko-czerwonych powiedzieć nie mógł, bo zagłuszyły go głośne śpiewy dopływające z szatni rywala.
- Ten awans jest wynikiem bardzo ciężkiej pracy. Szybko znaleźliśmy chemię z zespołem, ale awans to nie tylko moja zasługa. Podziękowania należą się zawodnikom, działaczom i miastu. Wielkie słowa uznania kieruję też względem naszych kibiców, którzy zawsze byli z nami. Nie bylibyśmy też tam gdzie jesteśmy bez pracy Jurija Szatałowa. To także jego sukces - przekonywał Ryszard Tarasiewicz.
Szkoleniowcowi Zawiszy nie było jednak dane dyskusji z dziennikarzami dokończyć. W pewnym momencie bowiem drzwi sali konferencyjnej się otworzyły. - Trener, chodź - tonem nieznoszącym sprzeciwu padła komenda w kierunku "Tarasia". - Zaraz, minuta - odparł opiekun bydgoszczan, kontynuując swoją wypowiedź.
- Trener, chodź już! - padła powtórna komenda. Kiedy i tym razem Tarasiewicz kazał posiadaczowi tajemniczego głosu czekać... wydarzyła się rzecz niezwykła.
Do sali wbiegli bowiem... półnadzy piłkarze Zawiszy, którzy porwali trenera do zabawy, obficie oblewając go przy tym szampanem i zwartym kordonem wyprowadzając go do szatni, gdzie m.in. fetę po portugalsku prowadził Hermes. - Radość jest wielka, bo mamy upragniony awans. Teraz musimy zrobić wszystko, by nie tylko sportowo, ale i organizacyjnie do poziomu ekstraklasy się dostosować - wskazywał opiekun beniaminka T-Mobile Ekstraklasy.