Marek Niewiada: Serce się kraje

Flota nie była słabsza w starciu z żadnym kontrkandydatem do awansu, a przegrała swoją szansę w meczach z ekipami dołu tabeli. W sobotę utarła nosa wielu malkontentom.

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski

Flota Świnoujście potrzebowała w sobotę zwycięstwa przynajmniej 4:0, aby w przypadku ewentualnej wpadki Cracovii wrócić na miejsce premiowane awansem. Dla wielu taki wynik wydawał się kompletnie nieprawdopodobny i przypominali, że przecież Termalica Bruk-Bet Nieciecza nie straciła tylu bramek od ponad dwóch sezonów. Flota zagrała jednak koncertowo, zmiażdżyła rywali aż 4:1 i choć awansu nie świętowała, to miała mały powód do radości.

- Zasłużyliśmy w sobotę na ciepłe słowo. Nie dość, że chcieliśmy ten mecz wygrać, to celowaliśmy w wynik 4:0. Jako pierwsi straciliśmy jednak gola i to na krótko odebrało nam wiarę w sukces. Potrzebowaliśmy momentu, żeby odzyskać wigor. Kompletnie nie interesowało nas, co się dzieje w Legnicy. Chcieliśmy wygrać dla siebie oraz kibiców i pokazać całej Polsce, że klub z takiego małego miasta jak Świnoujście potrafi grać w piłkę - wyjaśnił kapitan Marek Niewiada.

Awans przemknął Flocie koło nosa. Drużyna nie poradziła sobie z presją w potyczkach z drużynami dołu tabeli. Boli to podwójnie, bo żaden kontrkandydat do awansu nie udowodnił jej swojej wyższości w bezpośrednim boju. - Przewaga nad Termalicą była momentami miażdżąca. Nie zwracaliśmy w ogóle uwagi na rywala, zależało nam po prostu na dobrej grze i zwycięstwie. Szkoda, naprawdę szkoda tych strat z meczach ze Stomilem, Kolejarzem... Mam w głowie mętlik. Mogliśmy przecież ze spokojem zrobić awans. Przecież Cracovia była do ogrania, tak samo z Zawiszą powinniśmy wywalczyć komplet oczek. Jedna strata mniej i w sobotę byśmy się bawili, świętowali... - ubolewał Niewiada.
Marek Niewiada to wieloletni kapitan Floty. Przeżył z nią już wiele wzlotów i upadków Marek Niewiada to wieloletni kapitan Floty. Przeżył z nią już wiele wzlotów i upadków
Część obserwujących polską piłkę przypięła Flocie łatkę zespołu, któremu niekoniecznie zależy na awansie. Miłośników teorii spiskowych nie brakuje nawet w samym Świnoujściu. - Nasi kibice są specyficzni. Tylko patrzą kiedy przegrywamy, żeby wówczas się uaktywnić i opowiadać historie, że wszystko sprzedajemy, odpuszczamy... Piłka to nasz chleb, walka i chcemy osiągnąć dla naszego klubu jak najwięcej. Taką szansę trzeba było wykorzystać. Serce się kraje, że tego nie zrobiliśmy - żałował.

Przed klubem ze Świnoujścia pytanie: co dalej? Flota otrzymała licencję na grę w I lidze, ale nie wiadomo, czy udźwignie finansowo zbudowanie równie silnego zespołu na następny sezon. Już przed tymi rozgrywkami była w tarapatach.

- Na razie pocieszmy się z tego zwycięstwa. Rozjeżdżamy się na krótkie urlopy i myślę, że do naszego powrotu klub dopnie budżet oraz kadrę i zostaniemy w I lidze. Wiadomo, we Flocie od zawsze są kłopoty z finansami. Miasto pomaga w miarę możliwości, ale brakuje strategicznego sponsora. Kogoś, kto pozwoli nam zagrać pełny sezon ze spokojem i jasno wyznaczonym celem: "gramy o awans". A tak: zawsze borykamy się z problemami. Oby na początku okresu przygotowawczego wszystko było w porządku.

- Na razie nie skupialiśmy się na kontraktach, transferach. Wszystko jest kwestią dogadania po zakończeniu rozgrywek. Czas pokaże, jaki będzie budżet i czy klub będzie stać na niektórych zawodników. Wiadomo, że niektórzy szukają czegoś lepszego i mogą dostać oferty z Ekstraklasy. Trudno powiedzieć, jak to będzie wyglądać. Zachowajmy spokój i pocieszmy się tym fajnym pożegnaniem - zaapelował kapitan.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×