76-letni trener jest zdania, że zmiany w sztabie szkoleniowym biało-czerwonych byłyby błędem. - Swego czasu podpisano kontrakt, więc jeśli się na coś zdecydowano, to trzeba być konsekwentnym. Uważam, że za całokształt kadry odpowiada nie tylko selekcjoner, ale także prezes. Nie mówię tu o kwestiach sportowych, lecz organizacyjnych - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Wojciech Łazarek.
- Problemem reprezentacji na pewno nie jest Waldemar Fornalik. To dużo bardziej złożona sprawa, wymagająca dogłębnej analizy. To nie jest normalne, że mamy zawodników, którzy prezentują poziom europejski, a gdy przyjeżdżają na zgrupowanie, zatracają wiele dobrych cech: zarówno motorycznych, jak i techniczno-taktycznych. Efekt? Obraz tych piłkarzy jest całkowicie zamazany, a drużyna narodowa pokazuje na boisku dużo mniej niż powinna. To główny kłopot, z którym musimy sobie poradzić. Nie mam żadnych wątpliwości, że stać nas na ogranie Mołdawii czy Ukrainy. Nie możemy jednak bawić się w Babę Jagę i całej winy zrzucać na trenera, bo nie tylko on odpowiada za taki stan rzeczy - ocenił.
Łazarek uważa, że nie wszyscy reprezentanci rozumieją powagę gry w narodowych barwach. - Kadra to najwyższe dobro, świętość i cel nadrzędny. Dla piłkarza nie powinno być nic ważniejszego niż założenie koszulki z orłem. Trzeba umieć wziąć odpowiedzialność i godnie reprezentować kraj. Porażka może się zdarzyć zawsze, ale gdy przegrywasz, musisz być przekonany, że dałeś z siebie wszystko - maksimum ambicji i zaangażowania. Tymczasem gdy patrzę na ostatnie mecze zespołu narodowego, to mam poważne wątpliwości, czy każdy prezentuje odpowiednie podejście. To zresztą widać choćby po stracie piłki, gdy nierzadko brakuje agresji. Czy za to można obwiniać trenera? - pyta retorycznie.
Były selekcjoner biało-czerwonych najwięcej oczekuje od gwiazd, z Robertem Lewandowskim na czele. - Być może tu działa psychika i myślenie na zasadzie: jeśli przyjeżdżam z klubu zagranicznego, to wystarczy magia mojego nazwiska i rozwiążę każdy problem na boisku. Jestem zdania, że nawet najważniejsze spotkania klubowe - włącznie z finałem Ligi Mistrzów - nie są w stanie oddać powagi meczu międzypaństwowego. Piłkarz też musi mieć tego świadomość. Zresztą dobry muzyk może zagrać i w remizie strażackiej, i w La Scali. A jak jesteś słaby i radzisz sobie tylko w remizie, to do La Scali cię nie wpuszczą. Podobnie jest w futbolu - barwnie zakończył Łazarek.
Doświadczony szkoleniowiec opiekował się reprezentacją w latach 1986-1989.