Nie umniejszajmy Śląskowi tego zwycięstwa - rozmowa z Waldemarem Sobotą, piłkarzem Śląska Wrocław

Waldemar Sobota był klasą sam dla siebie w meczu z Club Brugge. Skrzydłowy WKS-u z belgijskich obrońców robił prawdziwy "wiatrak". Po spotkaniu piłkarz prosił, aby nie umniejszać Śląskowi zwycięstwa.

Artur Długosz: Zwłaszcza w pierwszej połowie chyba wszyscy przecierali oczy ze zdumienia patrząc na to, co robisz z piłką. Niemiłosiernie ogrywałeś Laurensa De Bocka na lewej stronie obrony.

Waldemar Sobota: Myślę, że cała drużyna zasłużyła na pochwały. Zagraliśmy naprawdę dobre zawody. Teraz po meczu można powiedzieć, że szkoda, że wygraliśmy tylko 1:0. To, co sobie założyliśmy, czyli że chcemy zagrać na zero z tyłu, zostało to zrealizowane. Myślę, że możemy być zadowoleni z tego meczu.

Zwycięzców się nie sądzi, ale sam mówisz, że mogliście wygrać wyżej. Lekki niedosyt chyba pozostaje?

- Do końca atakowaliśmy i staraliśmy się strzelić drugą bramkę, żeby przed rewanżem mieć jeszcze lepszą sytuację. Jeżeli jednak ktoś przed meczem powiedziałby, że wygramy to spotkanie 1:0, to wydaje mi się, że brałbym to w ciemno.

Po tym, co widzieliśmy na boisku, Club Brugge nie jest chyba taki straszny, jak go malowano?

- Dalej twierdzę, że to jest zespół z tradycjami, o dużym potencjale. Nie ma co tego ukrywać. Tym razem jednak to my bardzo dobrze zagraliśmy. Nie umniejszamy nam tego zwycięstwa.

Zdominowaliście rywala zwłaszcza w środkowej strefie boiska, gdzie wszystkie ataki Belgów były po prostu rozbijane.

- Tak, tak jak już powiedziałem, całą drużyną spełniliśmy założenia trenera, które on nakreślił nam przed spotkaniem. Można powiedzieć, że przez cały mecz graliśmy wysokim pressingiem, co nam dobrze wychodziło.

Timmy Simons, kapitan Club Brugge, pytany o ciebie powiedział: Sobota? Sobota wow! Sam też uważasz, że rozegrałeś bardzo dobry mecz?

- Całą drużyna zagrała bardzo dobre zawody. Jeżeli tak jednak powiedział kapitan Club Brugge, to bardzo dziękuję, że moja gra została doceniona. Staram się w każdym spotkaniu dawać z siebie wszystko. Raz mi wychodzi lepiej, raz gorzej. Mam nadzieję, że tych spotkań lepszych będzie zdecydowanie więcej niż w tamtym sezonie.

Przed wami w niedzielę mecz z Wisłą Kraków i to spotkanie chyba trochę nie jest wam na rękę?

- No tak. Trener niejednokrotnie powtarzał, że brakuje mu jeszcze zawodników. Chciałby mieć szerszą kadrę i wydaje mi się - ja też mogę to potwierdzić - że fajnie, gdyby tak było. Na tę chwilę jest jednak tak jak jest i musimy sobie radzić.

[b]

Club Brugge pozwolił wam chyba na to, co wy lubicie, czyli po prostu grę w piłkę. Oni nie cofnęli się na własną połowę i nie bronili wyniku.[/b]

- Każdy w tym spotkaniu pokazywał się na pozycjach. Były zawsze dwie, trzy możliwości do zagrania piłki. Fajnie nie tylko graliśmy z kontry, ale jeżeli trzeba było rozegrać akcję od tyłu, to dobrze nam to wychodziło. Ta gra naprawdę napawa optymizmem.

Na wyjazd pojedziecie raczej się bronić czy grać to, co we Wrocławiu?

- Wydaje mi się, że przede wszystkim musimy wyjść na boisko z takim nastawieniem, jak w czwartek. Mamy bardzo groźnych zawodników z przodu, którzy nie tylko w kontratakach mogą wykorzystać swój potencjał. Wydaje mi się, że w Belgii powinno być dobrze, ale mimo wszystko będzie ciężko.

Obroniliście honor polskich drużyn w europejskich pucharach.

- Tak, jako jedyna drużyna z Polski wygraliśmy swoje spotkanie, ale jednak też jako jedyna graliśmy u siebie. Nie umniejszamy sobie tego zwycięstwa. Cieszmy się tym, co jest teraz, a od piątku będziemy myśleć już o tym, co czeka na nas w niedzielę czyli o meczu z Wisłą Kraków.

Po tym zwycięstwie w Polsce zacznie się doceniać Śląsk Wrocław czy jednak jeszcze nie?

- Szczerze mówiąc nie mam pojęcia co będzie. Do szczęścia nie jest mi to potrzebne. Jeżeli tak będziemy grać dalej, to nie musi nas nikt doceniać.

To był najlepszy mecz Śląska Wrocław na tym stadionie?

- Na posiłku po meczu powiedziałem kolegom z drużyny, że jest to jeden z przyjemniejszych momentów od kiedy jestem w Śląsku. To zwycięstwo z drużyną, która ma takie tradycje, na pewno na długo zapamiętam, bo jest to coś szczególnego.

To co je się po takim meczu?

- To co zawsze - makarony, sałatka. Wiadomo, że musi to być jakieś lekkie danie. Do tego woda czy napój. Potem trzeba jechać do domu i się wyspać.

Źródło artykułu: