Torino FC nie sprostało w sobotni wieczór Pescarze Calcio w rozegranym na Stadio Olimpico w Turynie meczu 1/32 finału Pucharu Włoch. Biorąc pod uwagę, że ekipa Giampiero Ventury celuje w tym sezonie w awans do europejskich pucharów, a rywal na co dzień występuje w Serie B, wynik ten trzeba uznać za dużą niespodziankę.
Kamil Glik po końcowym gwizdku nie rozdzierał szat i nie wyciągał zbyt daleko idących wniosków. - Taki jest czasami futbol, że jedna drużyna gra i stwarza sytuacje, a druga ostatecznie wygrywa, oddając dwa strzały na bramkę... Los nam nie sprzyjał, ponieważ tylko przy odrobinie szczęścia wynik mógł być zupełnie inny. Nie zasłużyliśmy na porażkę, szkoda niewykorzystanych okazji Bashy, Cerciego i Immobile - stwierdził kapitan Il Toro. - Tego wieczora zobaczyliśmy dobre i nieco słabsze fragmenty w naszej grze. Teraz konieczne będą dokonanie analizy i praca nad wyeliminowaniem niedoskonałości - zapowiedział 25-latek.
Glik nie najlepiej zachował się przy pierwszym straconym przez turyńczyków golu, kiedy odpuścił krycie i pozwolił napastnikowi Pescary Riccardo Maniero znaleźć się w sytuacji oko w oko z Daniele Padellim.
Czy Glik ponosi odpowiedzialność za stratę gola na 0:1 (od 0:52)?