Andrij Szewczenko - ukraiński fenomen cz. IV

Na przełomie lat 2004 i 2005 Andrij Szewczenko mieszkał we Włoszech, podczas gdy w jego ojczyźnie wybuchła pomarańczowa rewolucja. Starcia z problemami Ukrainy "Szewa" jednak nie uniknął.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
21 listopada 2004 roku u naszych wschodnich sąsiadów zakończyła się druga tura wyborów prezydenckich, w której urzędujący premier Wiktor Janukowycz zmierzył się z kandydatem opozycyjnej partii "Nasza Ukraina" - Wiktorem Juszczenką. Gdy ogłoszono minimalne zwycięstwo tego pierwszego, drugi stwierdził, że wyniki zostały sfałszowane i wezwał naród do nieposłuszeństwa.

Następstwem apelu pragnącego integracji z Europą Zachodnią Juszczenki, wspieranego przez Julię Tymoszenko, były wiece poparcia dla powtórzenia głosowania, mające miejsce m. in. w Kijowie, Doniecku oraz we Lwowie. Symbolem protestów przeciw prorosyjskiemu Janukowyczowi był kolor pomarańczowy - identyczny jak ten, z którym identyfikował się sztab wyborczy Juszczenki. Inicjatywę wspierała Unia Europejska, z ramienia której rolę mediatora pełniła Polska. Pomarańczowa rewolucja doprowadziła do rychłego powtórzenia wyborów. W ponownym głosowaniu Wiktor Juszczenko uzyskał niewiele ponad 52 proc. poparcia, dzięki czemu został nowym prezydentem Ukrainy, zastępując na tym stanowisku Leonida Kuczmę.

- Ludzie na Ukrainie zasługują na demokrację - mówi dziś "Szewa". Fani długo jednak nie mogli mu zapomnieć tego, że podczas kampanii wyborczej udzielił publicznego poparcia Wiktorowi Janukowyczowi. Gdy Szachtar Donieck zawitał do Mediolanu na spotkanie Ligi Mistrzów, ukraińscy kibice przy pomocy transparentu postanowili wyrazić swoją dezaprobatę dla działań Andrija. "Twój wybór sprawił, że naród zapłakał z rozpaczy" - głosił napis. Nie spodobało się to Szewczence. - To bzdury. Polityka to jedno wielkie bagno i chcę się trzymać jak najdalej od niego - grzmiał. - Jestem sportowcem i reprezentuję swój kraj. Kiedy otrzymuję powołanie do reprezentacji, nigdy nie odmawiam gry. Robię to wszystko dlatego, że mam takie pragnienie, a nie z powodu, że ktoś mnie do tego zmusza.

Relacje "Szewy" z nową głową państwa były prawidłowe. Prezydent gratulował piłkarzowi zdobycia Złotej Piłki France Football za rok 2004, a w zamian usłyszał wiele ciepłych słów. Fakt jest taki, że za czasów pomarańczowej rewolucji Andrij Szewczenko w ogóle nie myślał o politycznej karierze, a publiczne udzielenie poparcia Janukowyczowi nie było właściwym zachowaniem z jego strony. - Dziś nie stoję już po niczyjej stronie. Kiedyś kogoś poparłem, ale teraz sam staram się reprezentować mój kraj w świecie. Mam własną misję - mówił "Szewa" po zaprzysiężeniu w 2010 roku na prezydenta Ukrainy... Wiktora Janukowycza.

Misja urodzonego w Dwirkiwszczynie futbolisty to głównie niesienie pomocy najbardziej potrzebującym. W czerwcu 2005 roku został więc ambasadorem Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce, pomagającego opuszczonym i osieroconym dzieciom. - To wspaniały projekt, którym natychmiast się zainteresowałem - opowiada "Szewa". - Najważniejsze jest to, że odnosi się on do aktualnych problemów najmłodszych i niesie im pomoc. Ważne jest również to, że wioski SOS mogą być tworzone na Ukrainie, dzięki czemu pomożemy tamtejszym dzieciom w rozwiązaniu wielu problemów. Jako sportowiec powinienem być wzorem dla najmłodszych i z całych sił będę się starał im pomagać.

Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce niesie pomoc dzieciom w bardzo konkretny sposób - tworzy dla nich rodzinne formy opieki, w związku z czym najmłodsi oprócz dachu nad głową mają również rodziców zastępczych oraz odpowiednie warunki do dalszego rozwoju. Organizacja zaangażowana jest także w opiekę krótkoterminową nad dziećmi, o których losie ma zadecydować wyrok sądu.

"Szewa" oprócz uczestnictwa w międzynarodowym projekcie stara się również we własnym zakresie nieść pomoc najmłodszym obywatelom Ukrainy. W tym celu założył Fundację Andrija Szewczenki, której nieobojętny jest los sierot czy chorych. Zebrane pieniądze wydawane są na remonty domów dziecka, zakup nowoczesnego sprzętu medycznego czy szkolenia dla personelu szpitalnego oraz pracowników socjalnych. W maju 2005 roku na San Siro w Mediolanie został zorganizowany charytatywny mecz, dzięki któremu fundacja wzbogaciła się o aż milion euro. Wsparcia temu przedsięwzięciu udzieliły takie sławy jak Diego Maradona, Richard Gere czy Władimir Kliczko. - Założyłem tę fundację, ponieważ otrzymywałem wiele listów z prośbą o pomoc. Zaczęło się od tego, że kupiliśmy dla szpitala specjalistyczny sprzęt potrzebny noworodkom. Później było więcej aparatury i ambulanse. Powoli się rozwijamy - mówi Andrij.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×