Bydgoszczanie wyszli z tarczą z pojedynku beniaminków z Cracovią w ramach 7. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Drużyna Ryszarda Tarasiewicza zwyciężyła 2:0 po golach Bernardo Vasconcelosa i Sebastiana Ziajki. Tym razem szczęście było przy Zawiszy, bo to gracze Pasów jako pierwsi wypracowali sobie dogodne sytuacje.
- Przy 0:0 w I połowie Cracovia miała świetną sytuację, którą jeśli by wykorzystała, to grałoby się jej łatwiej. Ale dobrze spisał się Wojtek Kaczmarek. Dobrze zachował się też później dwóch sytuacjach w drugiej połowie. To czego zabrakło Cracovii to jest problem Cracovii. Nam w poprzednich meczach też zawsze czegoś brakowało i byliśmy na ostatnim miejscu tabeli - mówi Skrzyński i dodaje: - Szczęście jest potrzebne, ale szczęściu trzeba pomóc. Popełnialiśmy błędy, bo to nie jest tak, że piłka sama wpadała do naszej bramki. Popełnialiśmy błędy, za które byliśmy karceni. Brakowało też koncentracji, a teraz z Cracovią koncentracja była przez 90 minut i w tych newralgicznych momentach jej nie brakowało. Jestem szczęśliwy, że w końcu wygraliśmy w ekstraklasie i daliśmy trochę radości kibicom.
Premierowe zwycięstwo Zawiszy w ekstraklasie przyszło w spotkaniu wyjątkowym dla kapitana bydgoskiego klubu. W końcu Cracovia to obok Wisły Kraków klub, w którym "Skrzynia" spędził najwięcej czasu, ale liczą czasy zawodowstwa to właśnie z Pasami był związany najdłużej.
- Nie będę ukrywał, że mam sentyment do Cracovii, bo w tym klubie osiągnąłem najwięcej w piłce seniorskiej. Dużo zawdzięczam temu klubowi. Dostałem w nim szansę i ją wykorzystałem, dając też coś od siebie. Zrobiliśmy awans do ekstraklasy po dłuższej przerwie. Jest sentyment, jest też zawsze dreszczyk emocji przed tym meczem, ale taki jest zawód piłkarza, że teraz na boisku muszę walczyć o swoje, czyli teraz dla dobra Zawiszy - komentuje Skrzyński, który w sobotę zagrał przeciwko krakowianom po raz dziewiąty i odniósł trzecie zwycięstwo.
Powodzenia w kolejnych meczach:)