Bohater Piasta przyznaje: Nie było tak trudno trafić, bo nie byłem odpowiednio pilnowany

Niekwestionowanym bohaterem Piasta Gliwice w meczu z Widzewem Łódź był Csaba Horvath. Środkowy obrońca zdobył dla swojego zespołu dwie bramki i do tego był nie do przejścia w defensywie.

Zawodnik w piątek strzelił dwie bramki Widzewowi Łódź, a gliwiczanie zwyciężyli 3:0. Dla rosłego piłkarza były to pierwsze trafienia na boiskach T-Mobile Ekstraklasy. - Te gole są moimi pierwszymi w Polsce, ale również pierwszymi w karierze, rozpatrując tylko jeden mecz. Bardzo się z tego cieszę, ale najważniejsze są trzy punkty. Chodziło tylko o zwycięstwo, a nieważne jest to, kto trafia do siatki. Tym razem ja jako obrońca strzeliłem dwie bramki, a na Cracovii to samo zrobił Damian Zbozień. W obu wypadkach liczyła się tylko wygrana i super, że to się udało - powiedział po meczu rozradowany Csaba Horvath, obrońca Piasta Gliwice.

Oba gole Słowaka padły po dośrodkowaniach ze stałych fragmentów gry. Patrząc na nie z boku wydaje się, że trudniej było przy drugim trafieniu. A jak ocenia to sam zainteresowany? - W obu sytuacjach piłki były dorzucone idealnie. Nie było mi aż tak trudno trafić, ponieważ nie byłem odpowiednio pilnowany. Miałem więcej swobody i z tego skorzystałem - przyznał były gracz KGHM Zagłębia Lubin. - Przy drugim golu chciałem trafić tylko w bramkę i nie wiedziałem dokładnie czy dobrze wycelowałem. Bardzo się z tego cieszyłem, bo zrobiło się 3:0, a Widzew grał w dziesiątkę i byłem pewny, że trzy punkty zostaną w Gliwicach - dodał.

Nie dość, że Horvath pogrążył łodzian, to jeszcze świetnie kierował linią defensywną niebiesko-czerwonych. Dzięki temu gospodarze pierwszy raz w sezonie zagrali na zero z tyłu. - Jest to jeszcze większy plus. Do piątkowego spotkania dostaliśmy kilka bramek za dużo, choćby ostatnio na Wiśle trzy. Chcieliśmy pokazać, że stać nas na to, że potrafimy zagrać bez start z tyłu. W końcu to wyszło i chcemy to utrzymać - zapewnił defensor.

W pierwszych minutach meczu, to jednak przyjezdni mogli wyjść na prowadzenie. Ta sztuka im się nie udała, bowiem Eduardsa Visnakovsa świetnie zatrzymał Dariusz Trela. - To była mega ważna sytuacja. Dobrze, że napastnik tego nie wykorzystał i Darek to obronił. Później my doszliśmy do swoich okazji i je wykorzystaliśmy. O to właśnie chodzi w piłce - nie dać strzelić rywalowi, a potem go za to skarcić - zakończył Csaba Horvath.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: